środa, 9 października 2013

7. To był błąd.

Cala drogę milczałam i nerwowo stukałam palcem o deskę rozdzielcza. Ciekawe co dalej? Dojedziemy do szpitala i mnie tam zostawi, czy zostanie razem ze mną? Czy czuje jakiekolwiek wyrzuty sumienia z powodu mojego nieprzytomnego brata? Connor nie zasłużył sobie niczym na takie traktowanie. Mimo, ze Harry nie wiedział jakie łączą mnie z nim więzi i tak nie powinien tego robić. Jak daleko jest do tego cholernego szpitala? Tyle pytań których nie potrafię nawet mu zadać.
-Przestań. -warknął stanowczo brunet, chwytając moja dłoń abym przestała nią nerwowo stukać. Zwęziłam usta w cienka linie. Jeszcze tego brakowało, abym go wkurzyła ponownie. Próbowałam zignorować motyle w brzuchu spowodowane dotykiem jego dłoni. To nie był odpowiedni moment, aby teraz o tym myśleć, nie teraz. Najgorszy był fakt ze nadal trzymał dłoń na mojej i wcale nie zamierzał puścić. Po chwili oparł nasze splecione ręce pomiędzy siedzeniami i pocierał moje knykcie. Z pewnością chciał mnie uspokoić, tylko nie rozumiałam dlaczego. Oblizałam zdenerwowana spierzchnięte wargi, starając się olać jego czułe zachowanie, aby uśpić motyle łaskoczące moje podbrzusze. Przed oczami pojawił mi się obraz kałuży krwi Connora oraz mężczyzny w czarnej kominiarce. Momentalnie cała się spięłam zdając sobie sprawę, ze Harry musiał mieć coś związanego właśnie z mafia. Dlaczego nie pomyślałam o tym wcześniej, gdy uciekaliśmy z parku? To było logiczne, ze zadarł z wieloma osobami. Jest z reguły wybuchowy i nie kontroluje sam siebie. Najgorsze, że w to cale gówno zostałam wplątana ja. Z żalem puściłam jego dłużą dłoń kładąc ja na swoich nogach. Milczałam z wbitym wzrokiem w szybę, bojąc się jego reakcji na moje odrzucenie.
Poczułam na sobie jego palące i wściekle spojrzenie. Spoglądnęłam na niego katem oka dostrzegając jak jedną ręka robi szybki manewr skręcając samochodem na jedno z poboczy i tam się zatrzymując. W tym momencie miałam dosłownie palpitacje serca. Zaczął się niewygodnie kręcić na swoim miejscu i odpiął pas, aby moc odwrócić się w moja stronę. Odważyłam się na niego spojrzeć i spotkały mnie tym razem zaciekawione, zielone tęczówki. Zacisnęłam usta, by nie rozpłakać się i nie wypaplać powodów mojego zachowania. Miałam ochotę opowiedzieć mu wszystko. O strasznym facecie i o moim idiotycznym pomyśle. Domagałam się nawet wytłumaczenia tego co wydarzyło się podczas wybuchu.
-Kochasz go? -zapytał spokojnie bacznie lustrując moja twarz. To pytanie mnie wmurowało, a szczególnie jego cichy i niepowściągliwy ton.
-Bardzo -wyznałam cicho zgodnie z prawda.
-Wiedziałem. -wycedził przez zaciśnięte zęby. Cała sielanka zniknęła w oka mgnieniu. Bez żadnego namysłu dodałam
-Ale nie w ten sposób o jakim myślisz Harry. Od razu zdałam sobie sprawę jaka głupotę palnęłam. Świetna wpadka, Cowell.
Lokers rozluźnił lekko mięśnie i zabawnie zmarszczył brwi z zagryziona warga dotknęłam miejsca pomiędzy nimi, aby zmarszczka zniknęła. Dzięki temu jego mina od razu złagodniała. -To mój brat. -upokorzona wyznaniem udałam zainteresowanie skrawkiem swojej bluzki.
-Co? Jesteś ze swoim bratem? Czy ty...
-Udawaliśmy idioto. -przerwałam mu być może za ostro. –Wybacz. -posłałam mu niewinny uśmiech, niewinnie się rumieniąc. Na początku kąciki jego ust uniosły się ku górze , ale szybko opadły. Tym razem skupiał się na kierownicy zamiast na mojej twarzy. Ciekawiło mnie co za myśli kłębią się w głowie bruneta. W napięciu czekałam na najważniejsze pytanie. Mijały sekundy, minuty, a mi co raz bardziej śpieszyło się do Connora. Chciałam wiedzieć jak ma się jego stan, ale również nie mogłam uniknąć tłumaczenia się.
-Dlaczego? -spytał odwracając głowę w moja stronę. Jedno proste pytanie, a wzbudziło we mnie tysiące emocji za jednym razem.
-Ja… Nie mogę ci powiedzieć. –opuściłam głowę i przymknęłam oczy, aby zatrzymać napływające do nich łzy. Poczułam jak jego ręka dotyka mojego podbródka i unosi moją twarz, tak abym patrzyła mu w oczy. Nie miałam pojęcia co teraz powie. Przyglądał się mi przez kilka sekund i wytarł swoim kciukiem pojedynczą łzę, która spływała po moim policzku.
-Ejj mała, spokojnie. –uśmiechnął się i zaśmiał lekko, a następnie odgarnął moje włosy za ucho. –Czemu nie możesz mi powiedzieć? O co chodzi? –spoglądał na mnie pytająco, a ja tylko przygryzłam wargę i spuściłam wzrok.
-To dla bezpieczeństwa naszego i Maggie. –powiedziałam nagle nie zastanawiając się czy dobrze robię.
-Nie rozumiem… -zmarszczył brwi.
-Chodzi o to, że my nie powinniśmy nawet teraz rozmawiać. Jeśli nas zobaczą to mogą coś zrobić, tak jak mi powiedział…
-Ale kto powiedział? – spojrzał na mnie, ale zaraz z powrotem spuścił wzrok. –Czy to… -zaczął szeptem, a w jego głosie można było usłyszeć zdenerwowanie.
-Tak. -powiedziałam nerwowo patrząc w szybę i nagle otworzyłam drzwi, wyskoczyłam i zaczęłam biec przed siebie.
-Lateysha! Stój! –krzyczał. Odwróciłam się.
-Ja… Nie mogę! –spojrzałam w jego stronę i ponowie wróciłam do biegu. Usłyszałam obok nadjeżdżający samochód. Zatrzymał się, a ja odwróciłam się.
-Harry… -serce podskoczyło mi do gardła, gdy ujrzałam kto siedzi za kierownicą.
-Cześć. Pewnie mnie nie kojarzysz, ale już kiedyś rozmawialiśmy. –uśmiechnął się w moją stronę i nagle wyszedł z auta. Nie wiedziałam co zrobić, kompletnie mnie zamurowało.
-Teraz pójdziesz ze mną szmato. –powiedział przez zęby i chwycił mnie za nadgarstki. Związał je w mgnieniu oka.
-HARRY! –krzyknęłam, a on wepchnął mnie do auta. Szybko usiadł na miejsce kierowcy i ruszył pojazdem. -Teraz przez ciebie mam go na ogonie. –wysyczał i poczułam jak przyspiesza. –Lepiej siedź spokojnie, bo za każdy swój ruch pożałujesz. Łzy zaczęły spływać strumieniami z moich oczu. Serce waliło mi tak szybko jak nigdy. Miałam nadzieję, że Harry mnie uratuje. Do tego nie wiedziałam co się dzieje teraz z moim bratem. Czemu jestem taką idiotką?

10 KOMENTARZY = NEXT 
PRZYPOMINAMY O MOŻLIWOŚCI ZAPISANIA SIĘ DO INFORMOWANYCH. 
http://www.ask.fm/Adaa24
http://www.ask.fm/notoWikk