Powstała zakładka INFORMOWANI, więc zapraszam do wpisywania się.
Wolicie krótsze rozdziały dodawane częściej, czy długie rozdziały dodawane co tydzień?
10 komentarzy=next
-Poczekaj, poczekaj, bo już się pogubiłem. Mam rozumieć, że robisz to tylko po to, aby twoje kłamstwo stało się bardziej wiarygodne? -na jego czole wytworzyła się mała zmarszczka, która pojawiała się tylko wtedy, gdy nad czymś intensywnie myślał. A uwierzcie mi, że było to rzadko spotykane zjawisko. Opowiedziałam Connorowi wszystko, bez wyjątku. Wiedziałam, że zachowa to dla siebie i postara się mi pomóc.
-Oj tam, od razu kłamstwo. -zaśmiałam się nerwowo, ale wiedząc, że jego to nie bawi kontynuowałam. -Po prostu robię to, żeby ich chronić. Jeśli zobaczy nas razem i zrozumie, że nie kłamałam z tych chłopakiem to zacznie mnie omijać szerokim łukiem i wszystko stanie się prostsze. -wyjaśniłam to z uśmiechem, chociaż w sobie czułam czyste zażenowanie, że przez desperacje wciągam w to wszystko też jego. Mój brat założył kolano na kolano i po dłuższej chwili intensywnego wpatrywania się we mnie przytaknął na moją propozycję.
-Tylko wiesz, co? Zastanawia mnie, jak ty sobie poradzisz bez niego. Przecież wiem, że jesteś w nim zabujana po uszy, na dodatek zyskałaś zaufanie u jego córki, więc to co chcesz zrobić spowoduje jeszcze większą nienawiść Harrego do Ciebie. -skinęłam głową na jego słowa, ale także miałam ochotę zapaść się w fotel, gdy mówił o moich uczuciach do lokowatego. Ciężko było się z nim nie zgodzić i co prawda miał rację, jak zwykle w tych sprawach.
-Proszę Cię, przestańmy o tym mówić. Moje uczucia nic w tym momencie nie znaczą. Liczy się tylko to, co zagroził mi tamten psychol. Muszę zakończyć to wszystko raz na zawsze, bo nawet odprowadzanie Magg jest ryzykowne. -Potrząsnął głową i ze słabym uśmiechem wyszedł z mojej sypialni. Ciekawe od kiedy zrobił się z niego taki wierny słuchacz? Kiedyś nie dawał mi dojść do słowa, a co dopiero mnie wysłuchać. Przez ten okres rozłąki zbyt wiele pomiędzy nami się zmieniło. Nagle drzwi od sypialni ponownie zostały uchylone i tym razem przywitał mnie brat, jakiego znałam.
-No i bym zapomniał. Dobranoc suczo! -zachichotał.
-Miałeś przestać mnie tak nazywać! -krzyknęłam wkurzona w jego stronę i rzuciłam poduszką, która odbiła się od zamkniętych już drzwi. -Szmata. -rzuciłam pod nosem zrezygnowana.
-Słyszałem to! Też Cie kocham siostro! -krzyknął zza drzwi, a ja się uśmiechnęłam. Brakowało mi go.
***
Mój plan wydawał się łatwy tylko w teoretycznym sensie. Chodzenie z własnym bratem za rękę po ulicach Londynu i przesadne słodzenie z jego strony było czymś tragicznym. Moje senne koszmary są zdecydowanie piękne w porównaniu z tym. Z jednej strony czułam obrzydzenie do siebie samej, ale to wszystko miało swój dobry cel. Miałam wrażenie, jakby każdy przechodzień wiedział, że coś knujemy... że nasze zachowanie jest na pewno podejrzane i ma dziwne zamiary. Raczej to tylko moja bujna wyobraźnia ubzdurała sobie takie rzeczy. Przecież ja i Connor nie byliśmy wcale do siebie podobni. On był blondynem, ja brunetką. On miał lazurowe tęczówki, a moje z zielonej barwy podchodziły pod szarość. Zdecydowanie nic nas nie łączyło prócz genów.
Szliśmy zdecydowanym krokiem w stronę przedszkola. Specjalnie wcześniej, żebyśmy poudawali pożegnanie al'a zakochanej pary, którą czeka masa czasu rozłąki. Nawet moja podświadomość śmiała się z naszej głupoty. Po za tym Harry zawsze wcześniej odprowadzał Maggie do przedszkola, bo wiedział, że przychodzę trochę później... ale nie tym razem. Gdy trwaliśmy w czułym uścisku i przesadnie się do siebie uśmiechaliśmy zza pleców swojego brata dostrzegłam Harrego. Zaskoczył mnie ten widok. Jego szczęka była podobnie zaciśnięta, jak w kawiarni, a jego oczy ciskały piorunami. Zadrżałam na ten widok, mając nadzieję, że nie podejdzie. Bo niby po co miałby podchodzić widząc, że jestem zajęta? No i znowu się myliłam. Mała Maggie spoglądała z boku na mnie i na Connora z wyraźną odrazą i wkurzeniem. Mój gejowaty brat dalej udawał wielką miłość nie dostrzegając zaistniałej sytuacji.
-Wolisz jego ode mnie? No tego się po Tobie nie spodziewałem. Tylko dziwki lecą na takich typków. -u mojego boku niespodziewanie wyrósł Pan-perfekcyjny-idiota-Styles prosząc się o spoliczkowanie. Gdyby tylko wiedział, dlaczego odstawiam tą całą popieprzoną szopkę!
Mój brat oderwał się ode mnie widocznie wściekły zachowaniem lokowatego i zacisnął pięści na jego słowa. Zdezorientowana odsunęłam się od nich podczas, gdy oni wymieniali zawistne spojrzenia. Dosłownie sekundę później obydwoje zaczęli się na siebie rzucać. Harry został precyzyjnie kopnięty w brzuch, na co od razu zgiął się w pół, ale szybko się podniósł.
-Żaden pieprzony szmaciarz nie będzie traktował w ten sposób mojej s...dziewczyny. -dzięki Bogu w ostatnim momencie się poprawił. To nie był koniec. Harry przywalił mu z całej siły w szczękę przez co blondyn leżał na śniegu cały we krwi. Piszczałam i krzyczałam, żeby przestał go okładać. Przestraszona spojrzałam na małą, której łzy błyszczały w oczach i cała drżała ze strachu. Podbiegłam do niej i mocno ją uścisnęłam, ale ona wydawała się być nieobecna duchem.
-Harry! -krzyknęłam do wściekłego chłopaka, który rozwalał wszystko, co napotkał na drodze. -Harry idioto! Przez twoje zachowanie Maggie płacze, a ty kurwa nawet do niej nie podejdziesz?! -na moje słowa brunet od razu obrócił się w moją stronę i rozprostował zaciśnięte dłonie, które były ubrudzone krwią. Wziął małą do siebie i zaczął ją przepraszać, że musiała to oglądać. Podbiegłam zapłakana do Connora nie wiedząc co robić. Potrząsałam jego ramionami, aby w końcu się wybudził, ale to na nic. Leżał na śniegu, a obok niego tworzyła się jeszcze większa kałuża krwi. Zadzwoniłam po pogotowie i z drżącym głosem wszystko wyjaśniłam i podałam adres. Do czasu przyjazdu karetki chodziłam w kółko po chodniku, co jakiś czas doglądając swojego brata. Magg zabrała jedna z przedszkolanek i postanowiła się nią zająć. Wszystko trwało dosłownie kilka chwil i nim się obejrzałam zostałam kompletnie sama na chodniku z tym idiotom opierającym się o swój samochód. Wściekła podeszłam do zielonookiego. Czułam w sobie tylko żal i zawiedzenie.
-Jak mogłeś?! -pisnęłam przez zamglone oczy. -jak mogłeś to zrobić?! On jest dla mnie wszystkim, a przez Ciebie nie wiem, czy jeszcze żyje! -krzyczałam na niewzruszonego chłopaka popychając go coraz bardziej na maskę samochodu. Byłam zdeterminowana do postawienia się nawet jemu, ale moje małe dłonie nie mogły dużo zdziałać w tej sytuacji.
-Co ja zrobiłem?! To on zaczął się na mnie rzucać! -jego nagły wybuch mnie zszokował, gdy przytrzymał moje nadgarstki i stanął ze mną oko w oko. Wszystko się we mnie zagotowało ze złości.
-Zaczął?! On mnie bronił, bo nazwałeś mnie dziwką! I miał racje, nikt nie ma prawa tak na mnie mówić! -wydarłam mu się po raz kolejny prosto w twarz, a on zmrużył oczy. Pociągnął mnie do samochodu. -gdzie ty mnie ciągniesz?!
-Przestań się drzeć i do cholery wsiądź do tego pieprzonego auta, bo jedziemy do szpitala. -otworzyłam szeroko usta, nie rozumiejąc jego zachowania, ale posłusznie wsiadłam do czarnego SUV'a. Nie chciałam biegać po przystankach autobusowych i tracić na czasie, więc to wydawało się najlepszym rozwiązaniem. Z obrażoną miną zapięłam pas i zaczęłam wpatrywać się w jeden punkt przed sobą. Uniosłam wzrok na skupionego bruneta, który cały czas miał zmarszczone brwi. Widać, że był wkurzony nie mniej niż ja. Sama nie rozumiem dlaczego w tym momencie siedzę spokojnie tuż obok kolesia, przez którego mam kłopoty z mafią, nazwał mnie dziwką i na dodatek pobił do nieprzytomności mojego brata. Czy ja zgłupiałam?