piątek, 20 września 2013

5. Connor cz. II


PRZECZYTAJ INFORMACJĘ POD ROZDZIAŁEM. 

Po wypiciu kawy, co było dla mnie katorgą zważając na fakt, że w gardle mialam wielką gulę, przyszedł czas na rozmowę. Dłonie pociły mi się ze strachu niemiłosiernie. Chciałam zachować spokój, ale mój krótki i urywany oddech mnie zdradził. Zaczerpnęłam haust powietrza.
-Harry... mieliśmy porozmawiać. -powiedziałam do niego wolno, jak do jakiegoś tępego idioty. Brunet stracił zainteresowanie swoją szklanką i przeniósł wzrok na mnie. Dalej idiotko, czas ucieka.
-Tak mieliśmy. Wiesz co chciałbym wiedzieć, więc pozostawiam to Tobie. -no to mi ułatwił.
-Ten pocałunek... -zaczęłam uciekając wzrokiem. -był niesamowity. -stwierdziłam zgodnie z prawdą, a  w jego spojrzeniu dostrzegłam iskierki nadziei, które zaraz musiałam zniszczyć. -ale to nic nie znaczyło. Ja... mam chłopaka i najlepiej jeśli zapomnimy o tym wszystkim...o nas. -powiedziałam na jednym wdechu tamując potok łez w oczach. Spojrzałam na zielonookiego z przerażeniem na twarzy. Jego szczęka mocno się zacisnęła, tak jak i pięści. Miałam wrażenie jakby cały drżał ze złości. O dziwo nagle pozostałam sama z nim w lokalu. Nie było nikogo oprócz nas i obsługi, mało interesującej się klientami. Nie wiedziałam czy to dobrze, czy źle. Bałam się go cholernie, ale nie tak bardzo jak tamtego kolesia w kominiarce. -Harry, wybacz, że zrobiłam Ci nadzieję na cokolwiek... -zdobyłam się na szepnięcie, bo miałam wrażenie, że zaraz się popłaczę, a muszę udawać silną. Moje słowa nic nie zdziałały, kompletnie nic. Wkurzył się jeszcze bardziej demonstrując na swojej szyi wystające żyły. Cała równowaga i spokój poszły się pieprzyć. Z przerażeniem obserwowałam wszystko co działo się przede mną. Wściekły i zawiedziony Styles z hukiem odsunął się od stolika, przewracając wszystko, co na nim stało. Podskoczyłam zdezorientowana na swoim miejscu, ale nie siedziałam na nim za długo. Szarpnął mnie za jeden nadgarstek wyciągając mnie siłą z lokalu. Zdążyłam tylko zabrać niezgrabnie swój płaszcz i torebkę. Gdy staliśmy przed kawiarnią nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Wszędzie było cicho, a ulice pustoszały. Z pewnością nie mogłam liczyć na niczyją pomoc, gdyby Harry mnie uderzył. Stanął na przeciwko mnie mierzwiąc swoje loki. Z jego twarzy powoli uchodziło zdenerwowanie, które zastępował żal. Mogłam oczekiwać po nim wszystkiego, ale nie tych słów.
-Wiesz co? W sumie dobrze, że w końcu wszystko wyjaśniliśmy, bo w końcu nie muszę znosić twojej pieprzonej osoby. Byłaś dla mnie tylko dziwką, nikim innym. Mogę mieć każdą, więc nie jesteś mi do niczego potrzebna. -splunął w moją stronę, a moje kolana się pode mną ugięły. To zabolało bardziej niż wszystko razem wzięte, co spotkało mnie w życiu. Nikt nigdy w ten sposób mnie tak nie nazwał, ale on miał prawo, po tym co mu zrobiłam.
-Dziwką? -mój głos zadrżał, tak jak reszta ciała. Naokoło zaczął wiać wiatr.
-Tak, nic nie wartą dziwką! -odkrzyknął, lecz tym razem nie patrzył na mnie. Szedł prosto przed siebie kopiąc każdą napotkaną rzecz. Po moich zmarzniętych policzkach zaczęły kapać słone łzy. Nie winiłam go na to, bo sobie zasłużyłam. Gdyby tylko on wiedział, że robię to dla niego... dla nas. Dla Maggie, jego i mnie.
-Przepraszam Harry. -mruknęłam słabym głosiem, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę, że mnie nie usłyszał, bo zniknął z pola widzenia.  Spojrzałam w zaułek, gdzie ostatni raz widziałam tego psychopatę. Znowu tam stał, widocznie wszystko widział i słyszał. Uniósł kciuk w górę i tak po prostu zniknął. Uszczypnęłam się w dłoń, jak małe dziecko, mając nadzieję, że to wszystko co wydarzyło się parę minut temu jest zwykłym koszmarem, ale na próżno. Nadal stałam na jednej z ulic Londynu z rozmazanym tuszem od łez i czekałam na nie wiadomo co.

***
Od kluczyłam zwinnie jedną ręką drzwi, a drugą przytrzymywałam niezdarnie dużą reklamówkę z zakupami. Rzuciłam kluczę na mahoniową komodę, która stoi tu chyba od zawsze i ruszyłam w kierunku salonu. Nawet nie postarałam się o to, aby ściągnąć przemoczone buty i wilgotny płaszcz, bo niby po co? Rzuciłam reklamówkę na stolik, a sama rozsiadłam się byle jak na kanapie i włączyłam pierwszy lepszy program. Sięgnęłam po pudełko lodów i zdałam sobie sprawę, że  nie mam łyżki. Z westchnięciem wstałam z kanapy przy okazji rozrzucając swoje rzeczy na boki. Zdałam sobie sprawę, że od prawie trzech tygodni nie sprzątałam. Gdy znalazłam upragnioną rzecz w kuchni wróciłam na poprzednie miejsce. Zaczęłam zajadać się czekoladowymi lodami i śmiałam się jak idiotka z problemów Innej. Nastolatka, która ma problem z wybraniem chłopaka to dla niej życiowy problem. Niech zawita do mojego świata, w którym grozi mi jakaś pieprzona mafia. Dobra, wiem, że jestem żałosna, ale nic innego mi nie pozostało. Dobija mnie myślenie o Harrym. Może gdyby nie Maggie dałabym radę wziąć się w garść... Codziennie pyta mnie o to samo.

-Dlaczego już do nas nie przychodzisz? -mała zapytała mnie po raz kolejny z wyrzutem. Cały czas zwinnie unikałam odpowiedzi, ale ona nie dawała za wygraną. Przestałam iśc i spojrzałam na nią z góry.
-Po prostu... jestem bardzo zajęta po pracy. -chciałam skończyć temat i iść dalej, ale ona mnie zatrzymała.
-Kłamiesz, tak jak Harry. -stwierdziła smutno chowając swoje rączki w kieszeniach jesiennego płaszczyku. Uniosłam zaskoczona jedną brew. Już zapomniałam, jak bardzo mądre jest to małe dziecko. Z nią nie da się wygrać.
-Dlaczego tak jak Harry? -wcale mnie to nie ciekawiło, tak po prostu...
-On mówi, że już go nie lubisz, bo masz innego chłopaka. -szepnęła pod nosem, a mi od razu zrobiło się przykro. -ale ja wiem, że to nie prawda, bo obydwoje się lubicie i tak będzie już zawsze. -dodała po chwili namysłu spoglądając na mnie z uśmiechem. W kącikach moich oczu zebrały się łzy.
-Chciałabym w to wierzyć.- szepnęłam sama do siebie i ciagnąc małą za sobą, aby jak zwykle odprowadzić ją do jednego z zakrętów przed blokiem.

Przymknęłam oczy zirytowana moim głupim życiem. Dlaczego wszystko nie jest łatwiejsze? Jestem żałosna. Jęknęłam zirytowana chowając twarz w poduszce. Mój spokój przerwał natarczywy dźwięk dzwonka do drzwi. Z jednej strony pragnęłam, aby był to ON. Żeby przyszedł do mnie i bez żadnych pytań, wyrzutów po prostu mnie przytulił i pocałował, ale dobrze wiem, że nie mam na co liczyć. On i ja to dwa inne światy i ten gościu co mi grozi z pewnością obserwuje mój każdy ruch. Mała nadzieja całkowicie została rozwiana, gdy za drzwiami ujrzałam nikogo innego, jak mojego... brata.
-NO ALOHA SUCZO! -uniosłam zirytowana brwi wpuszczając go do środka. Na wstępie dodam, że mój brat jest najbardziej gejowatym gejem jakiego spotkałam w całym swoim życiu, a było ich wiele.
-Czego chcesz Connor? -warknęłam na chłopaka rok młodszego ode mnie.
-Tak witasz swojego jedynego, najukochańszego braciszka pod słońcem? -mruknął niezadowolony rozsiadając się na mojej kanapie.Przewróciłam oczami na jego zachowanie, potrafi być taki irytujący.
-Co w domu? -przerwałam ciszę pomiędzy nami.
-Niezbyt dobrze Teysh. -nienawidziłam, gdy w ten sposób zdrabniał moje imię, ale w tym momencie to nie miało znaczenia.
-Dlaczego?
-Ciotka nadal płacze po nocach, że nie chcesz się do niej odezwać. Bynajmniej to zauważyłem, jak przyjechałem na kilka dni do domu. -wzruszyłam ramionami na myśl o ciotce. Po tym wszystkim co zrobiła, należało się jej. -Nie udawaj, że Cię to nie obchodzi. -założył dłonie na klatkę piersiową i uważnie mi się przyglądał. Nie czułam nic, nawet współczucia, wyrzutów sumienia, bo to nie ja spowodowałam obecną sytuację.
-Co Cię do mnie sprowadza? -zmieniłam temat na ważniejszy od poprzedniego. Uśmiechnął się promiennie.
-No jak to co?! Odwiedzam moją kochaną siostrzyczkę, która nawet nie raczyła odebrać ode mnie telefonów. Dzwoniłem do Ciebie przez cały ostatni tydzień, suczo.  -jezu, czy on zawsze musi mówić to suczo? Sięgnęłam po telefon, który był wyciszony.
-Oh...- westchnęłam sama do siebie i od razu zmieniłam tryb z wyciszonego na normalny. -a tak właściwie to jaki jest PRAWDZIWY powód twoich odwiedzin? -zaśmiałam się z jego debilizmu.
-Wywalili mnie ze studiów i takie tam... -szepnął pod nosem udając zainteresowanie swoimi paznokciami.
-ŻE CO?! -wydarłam się na całe mieszkanie, a Connor aż podskoczył. -jak to Cię wywalili? Ciotka wie? -ledwo przeszło mi to słowo przez gardło, ale walić to.
-Nie, jeszcze nie odważyłem się jej powiedzieć, ale obiecuję Ci, że to zrobię. -natychmiast przyłożył dłoń do serca. Wypuściłam ze świstem powietrze, po czym oparłam się o jeden z foteli.
-Kiedy masz zamiar to zrobić? -zdziwił się moją dociekliwością.
-Niedługo, naprawdę. -mruknął. Postanowiłam nie drążyć tematu.
-I dlatego tu jesteś? Bo nie masz gdzie nocować?
-Tak, ale tylko na kilka dni, może tydzień. -przez moment się wkurzyłam, że jakaś osoba może zaburzyć mój spokój na tyle czasu, ale po chwili zdałam sobie sprawę z faktu, że to mój brat i nie jest JAKĄŚ osobą. Zna mnie jak nikt inny na tym popieprzonym świecie. To mój młodszy braciszek, który pomimo roku różnicy opiekował się mną jak starszy brat, za to ja byłam dla niego o wiele gorsza.
-Spoko. -zgodziłam się po dłuższym namyślę. Con ucieszony pisnął i mocno mnie przytulił.
-Moja sucza! -krzyknął na całe mieszkanie, a ja się zaśmiałam. Po chwili jednak spoważniałam.
-Tylko masz przestać mówić na mnie sucza... to jest dziwne, nawet jeśli jesteś gejem. -machnął na mnie ręką i poszedł do kuchni. Gdy grzebał w mojej lodówce zaczęłam uważniej mu się przyglądać. Powiem szczerze, że przez ten rok bardzo wydoroślał. Jego włosy urosły, a jego ciało jest zdecydowanie bardziej umięśnione. Na pewno pakował. Gdy tak stałam i przyglądałam się swojemu bratu pałaszującemu w moim domu wpadłam na pewien pomysł, który z pewnością nie był dobry, ale miał słuszny cel.
-Connor, mam do Ciebie pewną sprawę. -uśmiechnęłam się do niego nadzwyczaj przyjaźnie, co nie umknęło jego uwadze, bo momentalnie zmarszczył swoje idealnie wyregulowane brwi, a ręce podparł na biodrach. Jestem kompletną idiotką i na pewno tego pożałuję.

***
PRZEPRASZAM, ŻE JEST NUDNY. PRZEPRASZAM, ŻE JEST DO DUPY. PRZEPRASZAM, ŻE TAK PÓŹNO. PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY.
Byłam chora i większość tego rozdziału pisałam, gdy miałam gorączkę i inne tego typu rzeczy, przez które czułam się jak GUNWO -.-. Mam nadzieję, że nie jesteście źli i mnie zrozumiecie.
CZYTASZ ? SKOMENTUJ! 
Zastanawiałam się nad zakładką informowani, w której chętne osoby podałyby swojego tt i byłyby informowane o każdym nowym poście. Czy to ma jakiś sens?

6 komentarzy:

  1. Sskzkxindbjxjsksmsbdixbd dziwka ? Serio Styles ... -.- co sie dzieje z tym swiatem. Xdd Wikk zdrowiej moja suczo ! :D sorki przeszlo na mnie od Connora xd ogl. Jestem Ita :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Styles pewnie specjalnie powiedział tak, żeby nie było, że się przywiązał.. Pewnie Connor będzie miał udawać jej chłopaka przed Harrym. Ahh.. Kocham! Kuruj się ;> Wenki ;* A co do tej zakładki, to świetny pomysł. Pozdrawiam!♥

    OdpowiedzUsuń
  3. bosko sorki, że tak krótko, ale jestem zmęczona czekam na nexta weny i buziole ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki nudny?! Jest mega!! <33 *.*
    Ten braciszek.. ymm coś czuję że będzie do Hazzy zarywał ahahhahah XDD
    Musiałaś akurat przerwać w takim momencie? No serio? Co ja ci zrobiłam no ??? :O xd
    Mnie informuj na gg (ty albo Ada, która tam woli) xxx(;
    Szybciej proszę next'a <333
    Całusy i duuużo weny,
    Carrie

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże nie jest nudny, jest świetny! Zdaje się że spyta się go czy będzie udawać jej chłopaka. czekam na następny z niecierpliwością xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział bardzo fajny ale nie ukrywam kochana były lepsze, rozumiem cię, że ci było trudno pisać ten rozdział z gorączką. Ja bym na twoim miejscu odpuściła i przeczekała aż minie choroba, dlatego dziękuje cię że mimo to specjalnie dla nas go napisałaś. Życzę weny i czekam na nn ;***
    I tak wydaje mi się że ta zakładka ma sens.

    OdpowiedzUsuń