poniedziałek, 18 listopada 2013

8. Koniec z tajemnicami.

Powoli otworzyłam oczy. Na początku jedyne co widziałam to tylko mgłę. Chciałam przetrzeć je ręką, ale poczułam, że są przywiązane. Kiedy byłam już w pełni świadoma, rozejrzałam się dookoła. Byłam w dość dużym pokoju z jednym oknem, ściany były szare, tak jakby brudne. Siedziałam na krześle na środku pokoju ze związanymi rękami. Gdy odchyliłam głowę do tyłu zauważyłam, że za mną znajduje się jeszcze kanapa i mały stoliczek. W ogóle nie miałam pojęcia co to za miejsce... Zza okna było widać tylko niebo, więc musiałam znajdować się gdzieś wysoko. Na dworze było jasno, czyli wygląda na to, że byłam nieświadoma przez całą noc. Ostatnie co pamiętam to szybka jazda w aucie z człowiekiem, który już kiedyś mi groził. To nie wróży nic dobrego. Nie mam pojęcia co robić. Próbowałam uwolnić moje ręce, ale to nic nie dawało, tylko bolało. Poddałam się. Siedzę teraz bezczynnie i myślę. Wiem, że gdybanie nad tym co mogłoby być gdybym nie zrobiła tej i tej rzeczy nic nie pomoże, ale to jest silniejsze ode mnie. Odruchowo odwróciłam głowę w prawo patrząc na drzwi. Było słychać kroki. Tak jakby ktoś wchodził po schodach. Głośno przełknęłam ślinę i czułam wielką gulę w gardle. Serce zaczęło bić szybciej, a przez mój mózg przeszły miliony myśli. Co jeśli ten człowiek coś mi zrobi? Chwycił za klamkę. O nie. Drzwi zaczęły się uchylać. W obawie, że może zacząć ze mną rozmawiać, zamknęłam oczy i udawałam, że nadal śpię. Wszedł do środka, ale nie usłyszałam żeby zamknął drzwi. Zrobił kilka kroków do przodu, a ja starałam się, żeby nie zauważył mojego zdenerwowania.
-Ohoho nadal śpi, śpiąca króle… suka. –prychnął i chyba poszedł usiąść na kanapie. Uf dobrze, że myśli, że nic nie słyszę.
-Halo?... Tak… Śpi… Co z nią zrobimy?... Na pewno?... Jak chcesz, ale ja nie biorę tego na siebie… Okej… Czekam. – usłyszałam rozmowę telefoniczną. Nietrudno się domyślić, że jest o mnie… Tylko szkoda, że nie dowiedziałam się jaki jest mój wyrok. Eh… Nie zamierzam się „budzić”. Wstał i zrobił kilka kroków. Zbliżał się do mnie. O nie. Poczułam jego oddech na moim policzku. Miałam gęsią skórkę. Mam nadzieję, że nie domyślił się, że udaję. Dłonią przesunął mój kosmyk włosów za ucho.
-Tak wyśpij się, bo niedługo będziesz się ostro bawić. –szepnął mi do ucha, a mi zrobiło się niedobrze. Nagle usłyszałam strzał, a mężczyzna upadł na ziemię, zabierając rękę z mojego policzka. Zastanawiałam się czy to ktoś kto chce mnie uratować, nie wiedziałam czy mam otworzyć oczy. Czekałam aż się upewnię. Zbliżał się do mnie powolnymi krokami, a gdy już dotarł, odwiązał moje ręce, które bezwładnie opuściłam. Położył dłoń na moim udzie i dłonią uniósł mój podbródek.
-Late? Słyszysz mnie? –usłyszałam głos z lekką chrypką, który należał oczywiście do Harrego. Od razu otworzyłam oczy i rzuciłam się na jego szyję. Popatrzyłam mu prosto w oczy i złączyłam nasze wargi w głębokim pocałunku.
-Dziękuję. –powiedziałam i ponownie go przytuliłam.
-Cała się trzęsiesz, spokojnie, jesteś już bezpieczna. –szepnął. –Chodźmy stąd, szybko. –ruszył w stronę drzwi, a moją uwagę przykuł leżący na podłodze mężczyzna.
-Czekaj. Zabiłeś go!? –krzyknęłam przestraszona.
-Nie. Jeszcze żyje, dlatego musimy uciekać, bo zaraz przyjadą jego wspólnicy. –ponownie ruszył do wyjścia.
-Ale…
-Chodź już! –prawie krzyknął. Poszłam za nim nie odzywając się więcej.

*

-Gdzie jedziemy? –spytałam po paru minutach ciszy.
-Do szpitala. Chyba chcesz zobaczyć się z bratem, więc zawiozę cię tam. –co mu się stało, że teraz był taki oschły. Eh. No dobra. Już prawie jesteśmy, więc się już nie odzywam. Może sam coś powie. Zatrzymał auto.
-Ty też wysiadasz? –ugh, a miałam się do niego nie odzywać…
-Tak, Maggie tam jest. –spojrzał na mnie i kliknął guzik, aby zakluczyć samochód.
-Okej… -zrobiłam zdziwioną minę, ale o nic więcej już nie pytałam. Weszliśmy do środka i pielęgniarka zaprowadziła nas do Sali gdzie leży mój brat. Drzwi były uchylone. Maggie siedziała obok jego łóżka na krześle. Widać było, że dobrze się bawili, bo oby dwoje mieli wspaniały humor.
-Hej. –powiedziałam i machnęłam ręką na powitanie.
-No cześć siostra! Gdzie zniknęłaś? –uśmiechnął się i poklepał miejsce obok siebie, abym usiadła. Tak zrobiłam.
-Cześć Lateysha, do zobaczenia jutro. –mała przytuliła mnie i pobiegła do Harrego, który stał w drzwiach. Nie odezwał się ani słowem… Tylko wziął dziewczynkę i wyszedł.
-Więc? Gdzie byłaś? –brat miał już dobry humor. Dziwne, ale to dobrze.
-Ym, musiałam coś załatwić sama. Takie… moje osobiste sprawy, rozumiesz… -wykręciłam się od odpowiedzi. Mam nadzieję, że nie będzie chciał wiedzieć nic więcej. Niby wiedział o wszystkim co stało się wcześniej, ale nie chcę go bardziej w tą wplątywać. 
-Uuu, okej. Ale przecież ON zniknął razem z tobą. –nie trudno zauważyć, że nie przepada za Harrym, ale w sumie to mu się nie dziwie, bo w końcu to on go pobił…
-Po prostu przyjechał po mnie. –serio nie chciałam mu nic powiedzieć, wolałam żeby wrócił do ciotki i nie miał już z moją sprawą nic wspólnego. –A kiedy wracasz? –zapytałam.
-Co? Chcesz już się mnie pozbyć co? –zrobił udawaną smutną minę. –Nie no, jutro jadę. Przecież nic mi nie jest.
-Ok…
-Tylko Late… -zaczął.
-Tak?
-Uważaj na niego nie chcę żebyś cierpiała. –uśmiechnął się, a ja wstałam już gotowa do wyjścia.
-Dzięki. Kocham Cię. –przytuliłam go i ruszyłam w stronę drzwi.
-Ja ciebie też! –krzyknął, gdy stałam już na korytarzu. Otwierając drzwi od szpitala poczułam chłodny wiat. Do domu nie miałam blisko, ale postanowiłam się przejść. Zrobiłam kilka kroków w przód i usłyszałam klakson samochodu. Odruchowo odwróciłam od razu głowę. To Harry… Czekał tu na mnie przez ten czas? Dziwne. Podeszłam i wsiadłam do samochodu na miejsce pasażera.
-O co chodzi? –zaczęłam.

-Przecież nie będziesz szła pieszo. –odpalił samochód. –Jedziemy do mnie. –bardziej to oznajmił niż zapytał, ale nie chciałam już protestować. 

*

Siedziałam na kanapie w salonie, a Harry był z Maggie w jej pokoju. Chyba poszedł ją położyć do spania, bo w aucie narzekała, że jest zmęczona. O czym będziemy rozmawiać jak przyjdzie? Eh. Z zamyślenia wyrwał mnie Harry, gdy zjawił się w pokoju i usiadł obok. Obserwował mnie, ale nie odezwał się ani słowem. Skoro już siedzieliśmy tutaj razem postanowiłam wykorzystać sytuacje, odezwać się i może wszystko naprawić?
-Skąd masz broń? -może nie za dobre pytanie na rozpoczęcie rozmowy, która miała wszystko naprawić, ale musiałam o to spytać. Nawet na niego nie spojrzałam. 
-Byłem kiedyś w mafii. -powiedział czekając na moją reakcję.
-Co! -spojrzałam na niego ze zdziwieniem i lekkim... strachem?
-Teraz już nie muszę tego przed tobą ukrywać. Dużo widziałaś, dużo wiesz... więc po prostu powiem ci wszystko. -przysunął się bliżej i spojrzał mi głęboko w oczy. -Chcę to wszystko naprawić, wiesz? -uniósł kącik ust. -Nie jestem pewien czy ta prawda wszystko naprawi, ale warto spróbować. Wolę nie mieć już przed tobą żadnych tajemnic. -oparł łokcie na kolanach i siedział tak chwilę w ciszy.
-Od czego mam zacząć? -spojrzał na mnie.
-Od początku... -odpowiedziałam gotowa na wszystko. 

środa, 6 listopada 2013

UWAGA

CZESC. Znowu dłuższa nieobecność. Bardzo przepraszamy :C W szkole mamy taką masakre, że nie mamy czasu na życie prywatne po południu, wiec nie ma kiedy napisac rozdziału. W tym roku piszemy testy i dlatego próbujemy sie starać. Dostałam pytanie na asku kiedy następny rozdział, wiec informuje was, ze postaram sie go napisac i dodac w przyszłym tygodniu. :)

środa, 9 października 2013

7. To był błąd.

Cala drogę milczałam i nerwowo stukałam palcem o deskę rozdzielcza. Ciekawe co dalej? Dojedziemy do szpitala i mnie tam zostawi, czy zostanie razem ze mną? Czy czuje jakiekolwiek wyrzuty sumienia z powodu mojego nieprzytomnego brata? Connor nie zasłużył sobie niczym na takie traktowanie. Mimo, ze Harry nie wiedział jakie łączą mnie z nim więzi i tak nie powinien tego robić. Jak daleko jest do tego cholernego szpitala? Tyle pytań których nie potrafię nawet mu zadać.
-Przestań. -warknął stanowczo brunet, chwytając moja dłoń abym przestała nią nerwowo stukać. Zwęziłam usta w cienka linie. Jeszcze tego brakowało, abym go wkurzyła ponownie. Próbowałam zignorować motyle w brzuchu spowodowane dotykiem jego dłoni. To nie był odpowiedni moment, aby teraz o tym myśleć, nie teraz. Najgorszy był fakt ze nadal trzymał dłoń na mojej i wcale nie zamierzał puścić. Po chwili oparł nasze splecione ręce pomiędzy siedzeniami i pocierał moje knykcie. Z pewnością chciał mnie uspokoić, tylko nie rozumiałam dlaczego. Oblizałam zdenerwowana spierzchnięte wargi, starając się olać jego czułe zachowanie, aby uśpić motyle łaskoczące moje podbrzusze. Przed oczami pojawił mi się obraz kałuży krwi Connora oraz mężczyzny w czarnej kominiarce. Momentalnie cała się spięłam zdając sobie sprawę, ze Harry musiał mieć coś związanego właśnie z mafia. Dlaczego nie pomyślałam o tym wcześniej, gdy uciekaliśmy z parku? To było logiczne, ze zadarł z wieloma osobami. Jest z reguły wybuchowy i nie kontroluje sam siebie. Najgorsze, że w to cale gówno zostałam wplątana ja. Z żalem puściłam jego dłużą dłoń kładąc ja na swoich nogach. Milczałam z wbitym wzrokiem w szybę, bojąc się jego reakcji na moje odrzucenie.
Poczułam na sobie jego palące i wściekle spojrzenie. Spoglądnęłam na niego katem oka dostrzegając jak jedną ręka robi szybki manewr skręcając samochodem na jedno z poboczy i tam się zatrzymując. W tym momencie miałam dosłownie palpitacje serca. Zaczął się niewygodnie kręcić na swoim miejscu i odpiął pas, aby moc odwrócić się w moja stronę. Odważyłam się na niego spojrzeć i spotkały mnie tym razem zaciekawione, zielone tęczówki. Zacisnęłam usta, by nie rozpłakać się i nie wypaplać powodów mojego zachowania. Miałam ochotę opowiedzieć mu wszystko. O strasznym facecie i o moim idiotycznym pomyśle. Domagałam się nawet wytłumaczenia tego co wydarzyło się podczas wybuchu.
-Kochasz go? -zapytał spokojnie bacznie lustrując moja twarz. To pytanie mnie wmurowało, a szczególnie jego cichy i niepowściągliwy ton.
-Bardzo -wyznałam cicho zgodnie z prawda.
-Wiedziałem. -wycedził przez zaciśnięte zęby. Cała sielanka zniknęła w oka mgnieniu. Bez żadnego namysłu dodałam
-Ale nie w ten sposób o jakim myślisz Harry. Od razu zdałam sobie sprawę jaka głupotę palnęłam. Świetna wpadka, Cowell.
Lokers rozluźnił lekko mięśnie i zabawnie zmarszczył brwi z zagryziona warga dotknęłam miejsca pomiędzy nimi, aby zmarszczka zniknęła. Dzięki temu jego mina od razu złagodniała. -To mój brat. -upokorzona wyznaniem udałam zainteresowanie skrawkiem swojej bluzki.
-Co? Jesteś ze swoim bratem? Czy ty...
-Udawaliśmy idioto. -przerwałam mu być może za ostro. –Wybacz. -posłałam mu niewinny uśmiech, niewinnie się rumieniąc. Na początku kąciki jego ust uniosły się ku górze , ale szybko opadły. Tym razem skupiał się na kierownicy zamiast na mojej twarzy. Ciekawiło mnie co za myśli kłębią się w głowie bruneta. W napięciu czekałam na najważniejsze pytanie. Mijały sekundy, minuty, a mi co raz bardziej śpieszyło się do Connora. Chciałam wiedzieć jak ma się jego stan, ale również nie mogłam uniknąć tłumaczenia się.
-Dlaczego? -spytał odwracając głowę w moja stronę. Jedno proste pytanie, a wzbudziło we mnie tysiące emocji za jednym razem.
-Ja… Nie mogę ci powiedzieć. –opuściłam głowę i przymknęłam oczy, aby zatrzymać napływające do nich łzy. Poczułam jak jego ręka dotyka mojego podbródka i unosi moją twarz, tak abym patrzyła mu w oczy. Nie miałam pojęcia co teraz powie. Przyglądał się mi przez kilka sekund i wytarł swoim kciukiem pojedynczą łzę, która spływała po moim policzku.
-Ejj mała, spokojnie. –uśmiechnął się i zaśmiał lekko, a następnie odgarnął moje włosy za ucho. –Czemu nie możesz mi powiedzieć? O co chodzi? –spoglądał na mnie pytająco, a ja tylko przygryzłam wargę i spuściłam wzrok.
-To dla bezpieczeństwa naszego i Maggie. –powiedziałam nagle nie zastanawiając się czy dobrze robię.
-Nie rozumiem… -zmarszczył brwi.
-Chodzi o to, że my nie powinniśmy nawet teraz rozmawiać. Jeśli nas zobaczą to mogą coś zrobić, tak jak mi powiedział…
-Ale kto powiedział? – spojrzał na mnie, ale zaraz z powrotem spuścił wzrok. –Czy to… -zaczął szeptem, a w jego głosie można było usłyszeć zdenerwowanie.
-Tak. -powiedziałam nerwowo patrząc w szybę i nagle otworzyłam drzwi, wyskoczyłam i zaczęłam biec przed siebie.
-Lateysha! Stój! –krzyczał. Odwróciłam się.
-Ja… Nie mogę! –spojrzałam w jego stronę i ponowie wróciłam do biegu. Usłyszałam obok nadjeżdżający samochód. Zatrzymał się, a ja odwróciłam się.
-Harry… -serce podskoczyło mi do gardła, gdy ujrzałam kto siedzi za kierownicą.
-Cześć. Pewnie mnie nie kojarzysz, ale już kiedyś rozmawialiśmy. –uśmiechnął się w moją stronę i nagle wyszedł z auta. Nie wiedziałam co zrobić, kompletnie mnie zamurowało.
-Teraz pójdziesz ze mną szmato. –powiedział przez zęby i chwycił mnie za nadgarstki. Związał je w mgnieniu oka.
-HARRY! –krzyknęłam, a on wepchnął mnie do auta. Szybko usiadł na miejsce kierowcy i ruszył pojazdem. -Teraz przez ciebie mam go na ogonie. –wysyczał i poczułam jak przyspiesza. –Lepiej siedź spokojnie, bo za każdy swój ruch pożałujesz. Łzy zaczęły spływać strumieniami z moich oczu. Serce waliło mi tak szybko jak nigdy. Miałam nadzieję, że Harry mnie uratuje. Do tego nie wiedziałam co się dzieje teraz z moim bratem. Czemu jestem taką idiotką?

10 KOMENTARZY = NEXT 
PRZYPOMINAMY O MOŻLIWOŚCI ZAPISANIA SIĘ DO INFORMOWANYCH. 
http://www.ask.fm/Adaa24
http://www.ask.fm/notoWikk

sobota, 28 września 2013

6.Czy ja zgłupiałam?


Powstała zakładka INFORMOWANI, więc zapraszam do wpisywania się.
Wolicie krótsze rozdziały dodawane częściej, czy długie rozdziały dodawane co tydzień? 
10 komentarzy=next



-Poczekaj, poczekaj, bo już się pogubiłem. Mam rozumieć, że robisz to tylko po to, aby twoje kłamstwo stało się bardziej wiarygodne? -na jego czole wytworzyła się mała zmarszczka, która pojawiała się tylko wtedy, gdy nad czymś intensywnie myślał. A uwierzcie mi, że było to rzadko spotykane zjawisko. Opowiedziałam Connorowi wszystko, bez wyjątku. Wiedziałam, że zachowa to dla siebie i postara się mi pomóc.
-Oj tam, od razu kłamstwo. -zaśmiałam się nerwowo, ale wiedząc, że jego to nie bawi kontynuowałam. -Po prostu robię to, żeby ich chronić. Jeśli zobaczy nas razem i zrozumie, że nie kłamałam z tych chłopakiem to zacznie mnie omijać szerokim łukiem i wszystko stanie się prostsze. -wyjaśniłam to z uśmiechem, chociaż w sobie czułam czyste zażenowanie, że przez desperacje wciągam w to wszystko też jego. Mój brat założył kolano na kolano i po dłuższej chwili intensywnego wpatrywania się we mnie przytaknął na moją propozycję.
-Tylko wiesz, co? Zastanawia mnie, jak ty sobie poradzisz bez niego. Przecież wiem, że jesteś w nim zabujana po uszy, na dodatek zyskałaś zaufanie u jego córki, więc to co chcesz zrobić spowoduje jeszcze większą nienawiść Harrego do Ciebie. -skinęłam głową na jego słowa, ale także miałam ochotę zapaść się w fotel, gdy mówił o moich uczuciach do lokowatego. Ciężko było się z nim nie zgodzić i co prawda miał rację, jak zwykle w tych sprawach.
-Proszę Cię, przestańmy o tym mówić. Moje uczucia nic w tym momencie nie znaczą. Liczy się tylko to, co zagroził mi tamten psychol. Muszę zakończyć to wszystko raz  na zawsze, bo nawet odprowadzanie Magg jest ryzykowne. -Potrząsnął głową i ze słabym uśmiechem wyszedł z mojej sypialni. Ciekawe od kiedy zrobił się z niego taki wierny słuchacz? Kiedyś nie dawał mi dojść do słowa, a co dopiero mnie wysłuchać. Przez ten okres rozłąki zbyt wiele pomiędzy nami się zmieniło. Nagle drzwi od sypialni ponownie zostały uchylone i tym razem przywitał mnie brat, jakiego znałam.
-No i bym zapomniał. Dobranoc suczo! -zachichotał.
-Miałeś przestać mnie tak nazywać! -krzyknęłam wkurzona w jego stronę i rzuciłam poduszką, która odbiła się od zamkniętych już drzwi. -Szmata. -rzuciłam pod nosem zrezygnowana.
-Słyszałem to! Też Cie kocham siostro! -krzyknął zza drzwi, a ja się uśmiechnęłam. Brakowało mi go.
***
Mój plan wydawał się łatwy tylko w teoretycznym sensie. Chodzenie z własnym bratem za rękę po ulicach Londynu i przesadne słodzenie z jego strony było czymś tragicznym. Moje senne koszmary są zdecydowanie piękne w porównaniu z tym. Z jednej strony czułam obrzydzenie do siebie samej, ale to wszystko miało swój dobry cel. Miałam wrażenie, jakby każdy przechodzień wiedział, że coś knujemy... że nasze zachowanie jest na pewno podejrzane i ma dziwne zamiary. Raczej to tylko moja bujna wyobraźnia ubzdurała sobie takie rzeczy. Przecież ja i Connor nie byliśmy wcale do siebie podobni. On był blondynem, ja brunetką. On miał lazurowe tęczówki, a moje z zielonej barwy podchodziły  pod szarość. Zdecydowanie nic nas nie łączyło prócz genów.
Szliśmy zdecydowanym krokiem w stronę przedszkola. Specjalnie wcześniej, żebyśmy poudawali pożegnanie al'a zakochanej pary, którą czeka masa czasu rozłąki. Nawet moja podświadomość śmiała się z naszej głupoty. Po za tym Harry zawsze wcześniej odprowadzał Maggie do przedszkola, bo wiedział, że przychodzę trochę później... ale nie tym razem. Gdy trwaliśmy w czułym uścisku i przesadnie się do siebie uśmiechaliśmy zza pleców swojego brata dostrzegłam Harrego. Zaskoczył mnie ten widok. Jego szczęka była podobnie zaciśnięta, jak w kawiarni, a jego oczy ciskały piorunami. Zadrżałam na ten widok, mając nadzieję, że nie podejdzie. Bo niby po co miałby podchodzić widząc, że jestem zajęta? No i znowu się myliłam. Mała Maggie spoglądała z boku na mnie i na Connora z wyraźną odrazą i wkurzeniem. Mój gejowaty brat dalej udawał wielką miłość nie dostrzegając zaistniałej sytuacji.
-Wolisz jego ode mnie? No tego się po Tobie nie spodziewałem. Tylko dziwki lecą na takich typków. -u mojego boku niespodziewanie wyrósł Pan-perfekcyjny-idiota-Styles prosząc się o spoliczkowanie. Gdyby tylko wiedział, dlaczego odstawiam tą całą popieprzoną szopkę!
Mój brat oderwał się ode mnie widocznie wściekły zachowaniem lokowatego i zacisnął pięści na jego słowa. Zdezorientowana odsunęłam się od nich podczas, gdy oni wymieniali zawistne spojrzenia. Dosłownie sekundę później obydwoje zaczęli się na siebie rzucać. Harry został precyzyjnie kopnięty w brzuch, na co od razu zgiął się w pół, ale szybko się podniósł.
-Żaden pieprzony szmaciarz nie będzie traktował w ten sposób mojej s...dziewczyny. -dzięki Bogu w ostatnim momencie się poprawił. To nie był koniec. Harry przywalił mu z całej siły w szczękę przez co blondyn leżał na śniegu cały we krwi. Piszczałam i krzyczałam, żeby przestał go okładać. Przestraszona spojrzałam na małą, której łzy błyszczały w oczach i cała drżała ze strachu. Podbiegłam do niej i mocno ją uścisnęłam, ale ona wydawała się być nieobecna duchem.
-Harry! -krzyknęłam do wściekłego chłopaka, który rozwalał wszystko, co napotkał na drodze. -Harry idioto! Przez twoje zachowanie Maggie płacze, a ty kurwa nawet do niej nie podejdziesz?! -na moje słowa brunet od razu obrócił się w moją stronę i rozprostował zaciśnięte dłonie, które były ubrudzone krwią. Wziął małą do siebie i zaczął ją przepraszać, że musiała to oglądać. Podbiegłam zapłakana do Connora nie wiedząc co robić. Potrząsałam jego ramionami, aby w końcu się wybudził, ale to na nic. Leżał na śniegu, a obok niego tworzyła się jeszcze większa kałuża krwi. Zadzwoniłam po pogotowie i z drżącym głosem wszystko wyjaśniłam i podałam adres. Do czasu przyjazdu karetki chodziłam w kółko po chodniku, co jakiś czas doglądając swojego brata. Magg zabrała jedna z przedszkolanek i postanowiła się nią zająć. Wszystko trwało dosłownie kilka chwil i nim się obejrzałam zostałam kompletnie sama na chodniku z tym idiotom opierającym się o swój samochód. Wściekła podeszłam do zielonookiego. Czułam w sobie tylko żal i zawiedzenie.
-Jak mogłeś?! -pisnęłam przez zamglone oczy. -jak mogłeś to zrobić?! On jest dla mnie wszystkim, a przez Ciebie nie wiem, czy jeszcze żyje! -krzyczałam na niewzruszonego chłopaka popychając go coraz bardziej na maskę samochodu. Byłam zdeterminowana do postawienia się nawet jemu, ale moje małe dłonie nie mogły dużo zdziałać w tej sytuacji.
-Co ja zrobiłem?! To on zaczął się na mnie rzucać! -jego nagły wybuch mnie zszokował, gdy przytrzymał moje nadgarstki i stanął ze mną oko w oko. Wszystko się we mnie zagotowało ze złości.
-Zaczął?! On mnie bronił, bo nazwałeś mnie dziwką! I miał racje, nikt nie ma prawa tak na mnie mówić! -wydarłam mu się po raz kolejny prosto w twarz, a on zmrużył oczy. Pociągnął mnie do samochodu. -gdzie ty mnie ciągniesz?!
-Przestań się drzeć i do cholery wsiądź do tego pieprzonego auta, bo jedziemy do szpitala. -otworzyłam szeroko usta, nie rozumiejąc jego zachowania, ale posłusznie wsiadłam do czarnego SUV'a. Nie chciałam biegać po przystankach autobusowych i tracić na czasie, więc to wydawało się najlepszym rozwiązaniem. Z obrażoną miną zapięłam pas i zaczęłam wpatrywać się w jeden punkt przed sobą. Uniosłam wzrok na skupionego bruneta, który cały czas miał zmarszczone brwi. Widać, że był wkurzony nie mniej niż ja. Sama nie rozumiem dlaczego w tym momencie siedzę spokojnie tuż obok kolesia, przez którego mam kłopoty z mafią, nazwał mnie dziwką i na dodatek pobił do nieprzytomności mojego brata. Czy ja zgłupiałam?


piątek, 20 września 2013

5. Connor cz. II


PRZECZYTAJ INFORMACJĘ POD ROZDZIAŁEM. 

Po wypiciu kawy, co było dla mnie katorgą zważając na fakt, że w gardle mialam wielką gulę, przyszedł czas na rozmowę. Dłonie pociły mi się ze strachu niemiłosiernie. Chciałam zachować spokój, ale mój krótki i urywany oddech mnie zdradził. Zaczerpnęłam haust powietrza.
-Harry... mieliśmy porozmawiać. -powiedziałam do niego wolno, jak do jakiegoś tępego idioty. Brunet stracił zainteresowanie swoją szklanką i przeniósł wzrok na mnie. Dalej idiotko, czas ucieka.
-Tak mieliśmy. Wiesz co chciałbym wiedzieć, więc pozostawiam to Tobie. -no to mi ułatwił.
-Ten pocałunek... -zaczęłam uciekając wzrokiem. -był niesamowity. -stwierdziłam zgodnie z prawdą, a  w jego spojrzeniu dostrzegłam iskierki nadziei, które zaraz musiałam zniszczyć. -ale to nic nie znaczyło. Ja... mam chłopaka i najlepiej jeśli zapomnimy o tym wszystkim...o nas. -powiedziałam na jednym wdechu tamując potok łez w oczach. Spojrzałam na zielonookiego z przerażeniem na twarzy. Jego szczęka mocno się zacisnęła, tak jak i pięści. Miałam wrażenie jakby cały drżał ze złości. O dziwo nagle pozostałam sama z nim w lokalu. Nie było nikogo oprócz nas i obsługi, mało interesującej się klientami. Nie wiedziałam czy to dobrze, czy źle. Bałam się go cholernie, ale nie tak bardzo jak tamtego kolesia w kominiarce. -Harry, wybacz, że zrobiłam Ci nadzieję na cokolwiek... -zdobyłam się na szepnięcie, bo miałam wrażenie, że zaraz się popłaczę, a muszę udawać silną. Moje słowa nic nie zdziałały, kompletnie nic. Wkurzył się jeszcze bardziej demonstrując na swojej szyi wystające żyły. Cała równowaga i spokój poszły się pieprzyć. Z przerażeniem obserwowałam wszystko co działo się przede mną. Wściekły i zawiedziony Styles z hukiem odsunął się od stolika, przewracając wszystko, co na nim stało. Podskoczyłam zdezorientowana na swoim miejscu, ale nie siedziałam na nim za długo. Szarpnął mnie za jeden nadgarstek wyciągając mnie siłą z lokalu. Zdążyłam tylko zabrać niezgrabnie swój płaszcz i torebkę. Gdy staliśmy przed kawiarnią nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Wszędzie było cicho, a ulice pustoszały. Z pewnością nie mogłam liczyć na niczyją pomoc, gdyby Harry mnie uderzył. Stanął na przeciwko mnie mierzwiąc swoje loki. Z jego twarzy powoli uchodziło zdenerwowanie, które zastępował żal. Mogłam oczekiwać po nim wszystkiego, ale nie tych słów.
-Wiesz co? W sumie dobrze, że w końcu wszystko wyjaśniliśmy, bo w końcu nie muszę znosić twojej pieprzonej osoby. Byłaś dla mnie tylko dziwką, nikim innym. Mogę mieć każdą, więc nie jesteś mi do niczego potrzebna. -splunął w moją stronę, a moje kolana się pode mną ugięły. To zabolało bardziej niż wszystko razem wzięte, co spotkało mnie w życiu. Nikt nigdy w ten sposób mnie tak nie nazwał, ale on miał prawo, po tym co mu zrobiłam.
-Dziwką? -mój głos zadrżał, tak jak reszta ciała. Naokoło zaczął wiać wiatr.
-Tak, nic nie wartą dziwką! -odkrzyknął, lecz tym razem nie patrzył na mnie. Szedł prosto przed siebie kopiąc każdą napotkaną rzecz. Po moich zmarzniętych policzkach zaczęły kapać słone łzy. Nie winiłam go na to, bo sobie zasłużyłam. Gdyby tylko on wiedział, że robię to dla niego... dla nas. Dla Maggie, jego i mnie.
-Przepraszam Harry. -mruknęłam słabym głosiem, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę, że mnie nie usłyszał, bo zniknął z pola widzenia.  Spojrzałam w zaułek, gdzie ostatni raz widziałam tego psychopatę. Znowu tam stał, widocznie wszystko widział i słyszał. Uniósł kciuk w górę i tak po prostu zniknął. Uszczypnęłam się w dłoń, jak małe dziecko, mając nadzieję, że to wszystko co wydarzyło się parę minut temu jest zwykłym koszmarem, ale na próżno. Nadal stałam na jednej z ulic Londynu z rozmazanym tuszem od łez i czekałam na nie wiadomo co.

***
Od kluczyłam zwinnie jedną ręką drzwi, a drugą przytrzymywałam niezdarnie dużą reklamówkę z zakupami. Rzuciłam kluczę na mahoniową komodę, która stoi tu chyba od zawsze i ruszyłam w kierunku salonu. Nawet nie postarałam się o to, aby ściągnąć przemoczone buty i wilgotny płaszcz, bo niby po co? Rzuciłam reklamówkę na stolik, a sama rozsiadłam się byle jak na kanapie i włączyłam pierwszy lepszy program. Sięgnęłam po pudełko lodów i zdałam sobie sprawę, że  nie mam łyżki. Z westchnięciem wstałam z kanapy przy okazji rozrzucając swoje rzeczy na boki. Zdałam sobie sprawę, że od prawie trzech tygodni nie sprzątałam. Gdy znalazłam upragnioną rzecz w kuchni wróciłam na poprzednie miejsce. Zaczęłam zajadać się czekoladowymi lodami i śmiałam się jak idiotka z problemów Innej. Nastolatka, która ma problem z wybraniem chłopaka to dla niej życiowy problem. Niech zawita do mojego świata, w którym grozi mi jakaś pieprzona mafia. Dobra, wiem, że jestem żałosna, ale nic innego mi nie pozostało. Dobija mnie myślenie o Harrym. Może gdyby nie Maggie dałabym radę wziąć się w garść... Codziennie pyta mnie o to samo.

-Dlaczego już do nas nie przychodzisz? -mała zapytała mnie po raz kolejny z wyrzutem. Cały czas zwinnie unikałam odpowiedzi, ale ona nie dawała za wygraną. Przestałam iśc i spojrzałam na nią z góry.
-Po prostu... jestem bardzo zajęta po pracy. -chciałam skończyć temat i iść dalej, ale ona mnie zatrzymała.
-Kłamiesz, tak jak Harry. -stwierdziła smutno chowając swoje rączki w kieszeniach jesiennego płaszczyku. Uniosłam zaskoczona jedną brew. Już zapomniałam, jak bardzo mądre jest to małe dziecko. Z nią nie da się wygrać.
-Dlaczego tak jak Harry? -wcale mnie to nie ciekawiło, tak po prostu...
-On mówi, że już go nie lubisz, bo masz innego chłopaka. -szepnęła pod nosem, a mi od razu zrobiło się przykro. -ale ja wiem, że to nie prawda, bo obydwoje się lubicie i tak będzie już zawsze. -dodała po chwili namysłu spoglądając na mnie z uśmiechem. W kącikach moich oczu zebrały się łzy.
-Chciałabym w to wierzyć.- szepnęłam sama do siebie i ciagnąc małą za sobą, aby jak zwykle odprowadzić ją do jednego z zakrętów przed blokiem.

Przymknęłam oczy zirytowana moim głupim życiem. Dlaczego wszystko nie jest łatwiejsze? Jestem żałosna. Jęknęłam zirytowana chowając twarz w poduszce. Mój spokój przerwał natarczywy dźwięk dzwonka do drzwi. Z jednej strony pragnęłam, aby był to ON. Żeby przyszedł do mnie i bez żadnych pytań, wyrzutów po prostu mnie przytulił i pocałował, ale dobrze wiem, że nie mam na co liczyć. On i ja to dwa inne światy i ten gościu co mi grozi z pewnością obserwuje mój każdy ruch. Mała nadzieja całkowicie została rozwiana, gdy za drzwiami ujrzałam nikogo innego, jak mojego... brata.
-NO ALOHA SUCZO! -uniosłam zirytowana brwi wpuszczając go do środka. Na wstępie dodam, że mój brat jest najbardziej gejowatym gejem jakiego spotkałam w całym swoim życiu, a było ich wiele.
-Czego chcesz Connor? -warknęłam na chłopaka rok młodszego ode mnie.
-Tak witasz swojego jedynego, najukochańszego braciszka pod słońcem? -mruknął niezadowolony rozsiadając się na mojej kanapie.Przewróciłam oczami na jego zachowanie, potrafi być taki irytujący.
-Co w domu? -przerwałam ciszę pomiędzy nami.
-Niezbyt dobrze Teysh. -nienawidziłam, gdy w ten sposób zdrabniał moje imię, ale w tym momencie to nie miało znaczenia.
-Dlaczego?
-Ciotka nadal płacze po nocach, że nie chcesz się do niej odezwać. Bynajmniej to zauważyłem, jak przyjechałem na kilka dni do domu. -wzruszyłam ramionami na myśl o ciotce. Po tym wszystkim co zrobiła, należało się jej. -Nie udawaj, że Cię to nie obchodzi. -założył dłonie na klatkę piersiową i uważnie mi się przyglądał. Nie czułam nic, nawet współczucia, wyrzutów sumienia, bo to nie ja spowodowałam obecną sytuację.
-Co Cię do mnie sprowadza? -zmieniłam temat na ważniejszy od poprzedniego. Uśmiechnął się promiennie.
-No jak to co?! Odwiedzam moją kochaną siostrzyczkę, która nawet nie raczyła odebrać ode mnie telefonów. Dzwoniłem do Ciebie przez cały ostatni tydzień, suczo.  -jezu, czy on zawsze musi mówić to suczo? Sięgnęłam po telefon, który był wyciszony.
-Oh...- westchnęłam sama do siebie i od razu zmieniłam tryb z wyciszonego na normalny. -a tak właściwie to jaki jest PRAWDZIWY powód twoich odwiedzin? -zaśmiałam się z jego debilizmu.
-Wywalili mnie ze studiów i takie tam... -szepnął pod nosem udając zainteresowanie swoimi paznokciami.
-ŻE CO?! -wydarłam się na całe mieszkanie, a Connor aż podskoczył. -jak to Cię wywalili? Ciotka wie? -ledwo przeszło mi to słowo przez gardło, ale walić to.
-Nie, jeszcze nie odważyłem się jej powiedzieć, ale obiecuję Ci, że to zrobię. -natychmiast przyłożył dłoń do serca. Wypuściłam ze świstem powietrze, po czym oparłam się o jeden z foteli.
-Kiedy masz zamiar to zrobić? -zdziwił się moją dociekliwością.
-Niedługo, naprawdę. -mruknął. Postanowiłam nie drążyć tematu.
-I dlatego tu jesteś? Bo nie masz gdzie nocować?
-Tak, ale tylko na kilka dni, może tydzień. -przez moment się wkurzyłam, że jakaś osoba może zaburzyć mój spokój na tyle czasu, ale po chwili zdałam sobie sprawę z faktu, że to mój brat i nie jest JAKĄŚ osobą. Zna mnie jak nikt inny na tym popieprzonym świecie. To mój młodszy braciszek, który pomimo roku różnicy opiekował się mną jak starszy brat, za to ja byłam dla niego o wiele gorsza.
-Spoko. -zgodziłam się po dłuższym namyślę. Con ucieszony pisnął i mocno mnie przytulił.
-Moja sucza! -krzyknął na całe mieszkanie, a ja się zaśmiałam. Po chwili jednak spoważniałam.
-Tylko masz przestać mówić na mnie sucza... to jest dziwne, nawet jeśli jesteś gejem. -machnął na mnie ręką i poszedł do kuchni. Gdy grzebał w mojej lodówce zaczęłam uważniej mu się przyglądać. Powiem szczerze, że przez ten rok bardzo wydoroślał. Jego włosy urosły, a jego ciało jest zdecydowanie bardziej umięśnione. Na pewno pakował. Gdy tak stałam i przyglądałam się swojemu bratu pałaszującemu w moim domu wpadłam na pewien pomysł, który z pewnością nie był dobry, ale miał słuszny cel.
-Connor, mam do Ciebie pewną sprawę. -uśmiechnęłam się do niego nadzwyczaj przyjaźnie, co nie umknęło jego uwadze, bo momentalnie zmarszczył swoje idealnie wyregulowane brwi, a ręce podparł na biodrach. Jestem kompletną idiotką i na pewno tego pożałuję.

***
PRZEPRASZAM, ŻE JEST NUDNY. PRZEPRASZAM, ŻE JEST DO DUPY. PRZEPRASZAM, ŻE TAK PÓŹNO. PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY.
Byłam chora i większość tego rozdziału pisałam, gdy miałam gorączkę i inne tego typu rzeczy, przez które czułam się jak GUNWO -.-. Mam nadzieję, że nie jesteście źli i mnie zrozumiecie.
CZYTASZ ? SKOMENTUJ! 
Zastanawiałam się nad zakładką informowani, w której chętne osoby podałyby swojego tt i byłyby informowane o każdym nowym poście. Czy to ma jakiś sens?

wtorek, 17 września 2013

INFORMACJA

Przepraszamy za naszą już kolejną dłuższą nieobecność, ale wiecie jak to jest... szkoła i w ogóle. Do ostatniego rozdziału nie było za dużo komentarzy :c ale mam nadzieję, że przy następnym będzie już chociaż 10 :) Niedługo zostanie dodany tylko najpierw Wikk musi go napisać. Aktualnie jest chora i powiedziała mi, że czuje strasznie i nie da rady napisać tego tak jakby chciała, a ma już pomysł. Gdy tylko jej się polepszy to doda drugą część rozdziału. Mamy nadzieję, że nie jesteście źli :) xx

WIDZIELIŚCIE JUŻ TELEDYSK DO LOLLY? *.*
https://www.youtube.com/watch?v=BiOmXeKyrxo

niedziela, 8 września 2013

5. Jestem gotowa na koniec cz. I

Lateysha

Serce zakołatało mi dwa razy szybciej na jego słowa. Na serio byłam taka głupia myśląc, że pominiemy sprawę z jego odwiedzinami pewnego wieczora? Chyba tak.
-Late? Jesteś tam? -miękki głos Harrego przywrócił mnie na ziemie. Odchrząknęłam pośpiesznie i poczułam gule w gardle. Nagle z bardzo śpiącej przeszłam w tryb bardzo rozbudzonej i przestraszonej.
-Ym.. tak, tak jestem. O czym chciałbyś porozmawiać Harry? -grałam na zwłokę, musiałam mieć pewność.
-O tamtym pocałunku i twojej rozmowie z Maggie. Muszę poznać prawdę. -po drugiej stronie zapanowała cisza, którą nie wiedziałam jak przerwać. -To tak, jakby mnie trochę zabolało? -prędzej zadał mi pytanie niż odpowiedział. Czyżby Pan wykorzystujący puste plastiki do wiadomo czego, który uwielbia pijaństwo i imprezy ma uczucia? Tu mnie zaskoczył. Nie uważajcie o mnie źle, ale co miałam sobie pomyśleć po jego poprzednim zachowaniu?
- Tak, to mnie zabolało. -powiedział pewniej siebie, a ja kompletnie nie wiedziałam czy stwierdził to przed samym sobą czy również przede mną. Skinęłam głową, chociaż dobrze wiedziałam, że tego nie widział.
-Rozumiem. -westchnęłam znowu czując senność. -Zdziwił mnie sam fakt, że zgodziłeś się ze mną rozmawiać. Wiem, że zraniło Cię to co usłyszałeś, co jest dziwne... ale wydaje mi się, że to nie jest rozmowa na telefon. Może lepiej sobie wyjaśnić to w cztery oczy? -nie chciałam okazać się tchórzem i uciekać od problemu rozmową przez telefon. Załatwianie w ten sposób ważnych spraw nigdy nie było dla mnie odpowiednie i nawet jeśli bałam się spojrzeć mu w oczy i wyjaśnić to nieporozumienie to i tak to zrobię.
-Jasne, tak zrobimy. Dobranoc Lateysha. -ciepły głos lokersa zadziałał tak kojąco, że po jednym ziewnięciu zasnęłam.

***

-Ugh... Zaraz czeka mnie poważna rozmowa. -powiedziałam do siebie. Nienawidzę tego i faktu, że mówie sama do siebie. Szłam w stronę centrum zatłoczoną ulicą. Jest sobotnie popołudnie, więc nie dziwi mnie to. Cały czas próbuję nie myśleć o tym spotkaniu, ale przez to mam jeszcze większy mętlik w głowie. Ciągle wyobrażam sobie tylko co Harry może mi powiedzieć i jak będzie wyglądała nasza rozmowa. Spojrzałam na zegarek i zauważyłam, że jeśli się nie pośpieszę to będę spóźniona, nie chciałam tego, ja nigdy się nie spóźniam. Postanowiłam skręcić w uliczkę, na której będzie zdecydowanie mniej ludzi i to ułatwi mi przejście. Dookoła było pusto i cicho. Od razu lepiej. Przynajmniej nikt nie będzie mnie oceniał, gdy znowu będę świrować i pieprzyć głupoty pod nosem. W pewnym momencie usłyszałam szelest, trochę się przestraszyłam, więc odruchowo się odwróciłam, nic. Przekonana, że to jakieś chore omamy ruszyłam ponownie przed siebie, ale nagle ktoś pociągnął mnie za moją jesienną chustę i jedną ręką zakrył usta, a drugą chwycił moje nadgarstki po czym zaciągnął mnie tyłem do jednej z wąskich uliczek. Poczułam, że stanął i zaczęłam się wyrywać, ale mogłam się przez to udusić, więc próbowałam krzyczeć.
-Stul pysk. -szepnął nerwowym głosem do mojego ucha, ale ja nie miałam zamiaru odpuścić. Wiem, że przez to mogłam mieć jeszcze większe problemy, ale to było silniejsze ode mnie.
-Przestań kurwa i mnie posłuchaj szmato. -powiedział głośniej aż serce poskoczyło mi do gardła i przestałam całkowicie się ruszać, czekałam na to co teraz powie. Bałam się cholernie. Najgorsze było to, że nie mogłam zobaczyć twarzy tej osoby. Widziałam tylko, że jest ubrany na czarno i jest dosyć umięśniony. Jego głos był gruby i przerażający. Kim on był...
-Więc... Spotykasz się z Harrym... -zaczął mówić powoli, ale ja mu przerwałam.
-O co ci chodzi!? -krzyknęłam gdy tylko zabrał swoją ogromną dłoń z mojej twarzy.
-Bądź cicho albo na rozmowie się nie skończy! -mocniej ścisnął moje ręce, a mój oddech przyśpieszył.
-Prawdopodobnie ci się śpieszy, mi z resztą też, więc od razu przejdę do rzeczy. -zaczął spokojnie, ale ja już nie wytrzymałam i spróbowałam wyrwać się z jego uścisku.
-Ej, ej, spokojnie księżniczko. -przycisnął mnie bardziej do swojego ciała i wyciągnął z kieszeni nóż, który przyłożył do mojej szyi. -Jeszcze jeden ruch i użyję tego. -poczułam, jak moje plecy oblewa zimny pot i zaczynam drżeć.  -Zerwij kontakt z Harrym. -powiedział tak blisko mojego ucha, że aż otarł je ustami.
-Co!? Nie możesz mi rozkazywać! -krzyknęłam i ponownie spróbowałam się wyrwać. Zły ruch.
-Jesteś pewna? -poczułam ból z lewej strony szyi. Przerażona zrozumiałam, że poprzednio wyciągniętym nożem przeciął skórę na mojej szyi.  Zaczęłam histerycznie  płakać. Nie wiedziałam już co robić i  nie myślałam, że kiedykolwiek mnie coś takiego spotka, przez poznanie tego idioty Stylesa!
-Dlaczego mam to zrobić?  -powiedziałam starając się brzmieć obojętnie, ale to było bardzo trudne.
-Jeśli tego nie zrobisz to temu bachorowi stanie się krzywda. Chyba nie chcesz żeby cierpiała przez twój jeden głupi błąd, co? -szepnął, a przez mroczną uliczkę rozbrzmiał jego ochydny śmiech, chory idiota.
-Co!? -myślałam, że to żart i zaraz powie mi serio o co chodzi.
-To co usłyszałaś. Mamy układ. Jeżeli nie przestaniesz się z nim spotykać, to małej już nigdy nie zobaczysz. Rozumiemy się? -ponownie przyłożył nóż do mojej skóry.
-Tak. -wydusiłam z siebie zamykając oczy żeby zatamować płynące z nich łzy.
-To dobrze. Pamiętaj, jesteś obserwowana. Trzymaj się księżniczko. -pocałował nacięcie, które zrobił mi na szyi i jego muskularne dłonie puściły moje nadgarstki. Od razu się odwróciłam, ale go już nie było. Tak jakby nagle zniknął. Zakryłam chustką i włosami ranę i wytarłam łzy. Ruszyłam w stronę kawiarni , w której miałam spotkać się z Harrym z miną wyrażającą odrazę i utratę dumy po zaistniałej sytuacji.  Tak właśnie, mimo układu, który zawarłam z nieznajomym idę się z nim spotkać. Nadal cała się trzęsę, ale czas się opanować. Stanęłam przed drzwiami knajpki i wzięłam głęboki oddech, po czym popchnęłam drzwi i zauważyłam siedzącego przy stoliku w kącie Harrego. Podeszłam na nogach, jak z waty, a on wstał z lekko uniesionymi kącikami ust. Ściągnęłam kurtkę, a chustkę zostawiłam, aby moje nacięcie nie było widoczne. On znalazł się obok mnie i poczułam jak przytula mnie na powitanie, ale szybko się odsunęłam, bo za oknem zauważyłam przy parkingu tego samego mężczyznę. Strach ponownie objął całe moje ciało. Jego dłoń uniosła się demonstracyjnie do szyi i zainscenizował podcięcie gardła. Od razu poczułam, jak mój żołądek zawiązuje się w supeł i oddech staje się nierówny. Ta scenka trwała kilka sekund, ale w mojej głowie przetwarzała się długo, zbyt długo.
-Coś nie tak? -zapytał zdziwiony.
-Ymm... nie, przepraszam źle się czuję. -powiedziałam zmieszana i usiadłam na kanapie naprzeciwko niego. Skinął głową i momentalnie jego twarz oplotła duża ilość loków. Spojrzał na mnie po dłuższym milczeniu i przeniósł wzrok na menu. Miałam wystarczająco czasu, aby nacieszyć się ostatni raz jego widokiem, którego mi będzie brakowało. Bawił się swoją wargą chwytając ją i wypuszczając zębami, co wyglądało seksownie. Oczy mu rozjaśniały, jakby cieszył się z dzisiejszego spotkania, pomimo celu naszego zobaczenia się tu. Pełne usta, jak zwykle miały ciemno-malinowe usta, których smak nadal pamiętam i więcej ich nie poczuje. Żal ścisnął moje serce z powodu świadomości, jak niewiele czasu dzieli mnie i Harrego do skończenia tej znajomości. Za szybko przywiązałam się do niego i małej. Maggie będę jeszcze widywać w placówce, ale zielonookiego? Nawet jeśli się pojawi, to będę musiała go unikać. To tak cholernie nie w porządku. Zdałam sobie sprawę, że nie mam wyboru i jestem gotowa na koniec.
***
Cześć wam misiaki :3 Przepraszamy, że tak długo czekaliście. Postanowiłam zrobić długi rozdział, a więc o to jego pierwsza część :)
Jak w szkole?
TT:
@MeowWikk
@Im_adaa
ask:
www.ask.fm/notoWikk

wtorek, 27 sierpnia 2013

4. Musimy porozmawiać.

Obudziły mnie promienie słoneczne, spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 9:15. Dzisiaj niedziela, jak zwykle nie mam żadnych planów. Wczorajszy dzień spędziłam sama, nic nowego. Przynajmniej posprzątałam mieszkanie. Pościeliłam moje łóżko i usłyszałam wibracje komórki.
-Słucham?
-Cześć Lateysha! Może masz ochotę wyjść gdzieś na obiad i do kina? –usłyszałam głos mojej starej koleżanki. Zdziwiłam się, ponieważ dawno z nią nie rozmawiałam.
-O hej Alice. Pewnie!
-To przyjadę po ciebie o 16. –rozłączyła się, a ja poszłam się ogarnąć i ubrać.

-Nareszcie w domu… -powiedziałam do siebie gdy wróciłam. Ciszę się, że Alice nadal o mnie pamięta, nie rozmawiałyśmy odkąd moi rodzice mieli wypadek. Przynajmniej nie musiałam siedzieć sama w domu. Była godzina 20, więc miałam jeszcze trochę czasu, aby coś porobić, więc chwyciłam laptopa, który leżał obok na szafce. Usiadłam po turecku i włączyłam sprzęt. Zobaczyłam na najnowsze wiadomości i przypomniałam sobie, że Alice mówiła o pożarze, który przypadkowo wywołała w swoim mieszkaniu. Zawsze była dość szalona, ale miała też szczęście, więc nigdy na tym nie ucierpiała. Był o tym artykuł, ale to wszystko już wiedziałam, bo opowiadała mi wcześniej. Pomyślałam, że może ktoś napisał wcześniej o wybuchu, którego tak jakby byłam świadkiem, a prawie ofiarą. Cofnęłam się o dwie strony i znalazłam. Niestety nie było tam żadnych konkretnych wiadomości. Tylko, że policja szuka sprawców, którzy prawdopodobnie są doświadczeni w tym co robią i nie będzie łatwo ich znaleźć. Ku zaskoczeniu i także ucieszeniu policji nie było żadnych ofiar. Na miejscu był tylko jeden świadek, który powiedział, że nie widział nic podejrzanego oprócz mężczyzny biegnącego przez park tuż po wybuchu. To pewnie był ten, który mnie uratował. Nadal nie mam pewności czy to Harry, ale tak mi się wydaje.
Nic nie rozumiem. Po co ktoś chciał wysadzić park? Co im to dało? Jest jeszcze możliwość, że to ja miałam być ofiarą, ale niby dlaczego… To nie ma sensu. I przede wszystkim dlaczego ON tam był. Nie zastanawiając się zamknęłam laptopa, wzięłam torebkę z krzesła i założyłam na siebie kurtkę. Zamknęłam za sobą drzwi i niezdarnie je zakluczyłam. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę bloku Harrego. Było już późno, ale teraz nie obchodziło mnie to, że to niebezpieczna ulica, byłam zbyt ciekawa i musiałam się dowiedzieć prawdy. 


Nerwowo zapukałam w drzwi, ale nikt się nie odezwał. Powtórzyłam tą czynność drugi raz, ale mocniej. Po chwili usłyszałam kroki i odkluczanie zamka. Za drzwiami stał Harry z rozczochranymi włosami i w samych dresach. Normalnie to nie odezwałabym się słowem, bo byłabym za bardzo zafascynowana widokiem, ale teraz chodziło mi tylko o jedno, żeby jak najszybciej dowiedzieć się prawdy. W tej samej chwili gdy go zobaczyłam przypomniałam sobie o tym co zrobił ostatnio. Pocałował mnie po raz drugi i odszedł. Mógł być teraz serio zły. Teraz nie wiedziałam co zrobić. Stałam tam nerwowa i patrzyłam się na niego. Nic innego nie przyszło mi do głowy, więc po prostu zarzuciłam dłonie na jego kark i musnęłam jego usta. Gdy oderwał swoje wargi od moich spojrzał mi prosto w oczy i przez chwilę na jego ustach pojawił się uśmiech.
-Co ty tu robisz o tej godzinie? –powiedział nagle nerwowo, ale szeptem. Chyba nie chciał obudzić sąsiadów. Wciągnął mnie do środka i zatrzasnął drzwi.
-Możesz mi powiedzieć czemu wychodzisz z domu o tej porze i idziesz na jedną z najbardziej niebezpiecznych ulic tego miasta? –spojrzał na mnie ze złością w oczach.
-Prz-Przepraszam, ale to nie jest teraz ważne. –zająkałam się i zaczęłam mówić dalej. –Mam ważną sprawę.
-Co jest takie ważne żeby ryzykować życie? –splunął w moją stronę i ruszył do salonu. Poszłam niepewnie za nim.
-Nie przesadzaj, przecież nic mi się nie stało. –powiedziałam chcąc zakończyć ten temat i przejść do tego o czym chcę z nim porozmawiać.
-Ale mogło! Niebezpieczeństwo jest na każdym kroku. –odezwał się prawie jak jakiś superbohater.
-No dobra! Ale czy możesz mnie wreszcie wysłuchać!? –zdenerwowana krzyknęłam.
-Tak, ale ciszej, bo Maggie już śpi. –powiedział spokojniej i usiadł na kanapie, zrobiłam to samo.
-Więc… -zaczęłam nagle tracąc pewność siebie. –Słyszałeś może o tym wybuchu, który był niedawno. –powiedziałam i spojrzałam na niego obserwując jego reakcje. Jego mięśnie nagle się napięły, a twarz spoważniała.
-Tak. –odpowiedział szybko. Myślałam, że powie coś więcej. Teraz nie miałam już pojęcia o co zapytać żeby nie zrobić z siebie idiotki.
-Byłeś tam? –spytałam przyglądając się uważnie jego zamyślonej twarzy. Nagle obrócił się w moją stronę i patrzył na mnie nic nie odpowiadając. –Harry? –powiedziałam w oczekiwaniu na odpowiedź.
-Byłem. –odpowiedział krótko znowu się obracając.
-Mhm. –chyba niedługo się wszystko wyjaśni tylko szkoda, że sam nie chce powiedzieć mi prawdy. –Powiesz coś? –zapytałam licząc na wyjaśnienie z jego strony. Spojrzał się na mnie.
-Tak, byłem tam. Tak, to ja byłem tym, który uratował cię przed śmiercią. To chciałaś wiedzieć? No to proszę. Jeszcze coś? –zamurowana jego nagłą odpowiedzią patrzyłam tylko w jego stronę nie wiedząc co teraz zrobić. Harry wstał i poszedł do kuchni, która znajdowała się naprzeciwko. Ruszyłam za nim mając nadzieję, że nie był na mnie zły i liczyłam, że dowiem się jeszcze więcej. On wyciągnął z lodówki wodę i napił się po czym spojrzał na mnie.
-Chcesz coś do picia? –spytał.
-Nie. –powiedziałam szybko i nadal mu się przyglądałam.
-Chcesz wiedzieć więcej, tak? –podszedł bliżej mnie i teraz staliśmy obok siebie oparci o kuchenny blat.
-Tak, możesz mi to wyjaśnić? –spojrzałam na niego, a on ponownie się zamyślił.
-Nie musisz się martwić. Ty byłaś tam tylko przypadkiem. –spojrzał na mnie, ale powaga z jego twarzy nadal nie znikała.
-To co ty tam robiłeś? –zapytałam nerwowo.
-Wiedziałem, że będzie wybuch, dlatego tam byłem, ale schowany. Nie mogę ci powiedzieć dlaczego. Nie mogę ci wszystkiego wyjaśnić. Chciałbym, bo powinnaś wiedzieć skoro brałaś w tym udział, ale niestety naprawdę NIE MOGĘ. -spojrzał tym razem w podłogę.
-Ale czemu? –chciałam znać prawdę za wszelką cenę, nie ważne jak bardzo byłaby straszna.
-Tu chodzi o moją przeszłość. Nie była normalna, łatwa. Była niebezpieczna i nie lubię o niej opowiadać. –odpowiedział, było słychać zdenerwowanie w jego głosie.
-A czy Maggie ma coś z tym wspólnego? –znów spytałam bojąc się jego odpowiedzi i reakcji.
-Tak. –spojrzał mi w oczy i nagle objął mnie w talii. –Obiecuję, że kiedyś wszystko ci wyjaśnię. –wtuliłam się w niego mocnej. Nie chciałam żeby ta chwila się skończyła. Tak było mi dobrze. Będąc w jego ramionach uspokajałam się i czułam się bezpieczna, chociaż teraz wiedziałam się jaka była jego przeszłość i już rozumiem o co mu chodzi gdy martwi się o Magg i o mnie. Teraz jego słowa „niebezpieczeństwo na każdym kroku” mają sens.
-To może ja już pójdę. –wyrwałam się z długiego uścisku.
-Nie możesz wracać sama o tej godzinie. Odprowadzę cię. –wszedł do swojego pokoju, a po 5 minutach wyszedł już ubrany.
-Zostawisz małą samą? –spytałam zdziwiona.
-Zakluczę drzwi. –odpowiedział i wyszliśmy. Przekluczył dwa zamki i ruszyliśmy. Szliśmy obok siebie w ciszy. Gdy mijaliśmy tych wszystkich nieprzyjemnych kolesi, patrzyłam na ich miny i zwróciłam uwagę jak nagle ucichli gdy zobaczyli Harrego. Tak jakby się go BALI.
Cisza stawała się niezręczna, więc postanowiłam zadać mu kolejne pytanie.
-Dlaczego Maggie mówi do ciebie po imieniu? –nie odpowiadał. –Prze-przepraszam, ja… nie powinnam o to pytać. –dodałam szybko jąkając się.
-Hm, nic się nie stało. Długa historia. Teraz nie jest odpowiedni moment żebym ci to opowiadał. –powiedział i uśmiechnął się lekko w moją stronę. Znów szliśmy w ciszy. Zatrzymaliśmy się pod moim blokiem. Harry spojrzał na mnie.
-Ejj, a czy to, że Magg trafiła do przedszkola, w którym pracuję osoba, którą dzień wcześniej uratowałeś przed zgniciem to przypadek? –patrzyłam się mu prosto w oczy z oczekiwaniem na odpowiedź, ale on chwycił mnie za biodra i przyciągnął do siebie. Gdy poczułam na sobie jego dotyk momentalnie wszystkie moje mięśnie się napięły i poczułam jak od środka oblewa mnie fala gorąca. Zbliżył usta do mojego ucha.
-Pamiętasz co ci mówiłem? Wiem więcej niż ci się wydaję. - szepnął najseksowniejszym głosem jaki kiedykolwiek słyszałam. –No i bardzo podobało mi się dzisiaj nasze powitanie. Mogłabyś tak robić częściej. Pocałował mnie w policzek i odszedł. To niesamowite jak on na mnie działa…

PERSPEKTYWA HARREGO
Było już po północy, więc ulice były prawie puste. Szedłem szybko żeby jak najprędzej wrócić do Maggie, która została sama w domu. Tylko jedno skrzyżowanie dzieliło mnie od dojścia do mojej ulicy, ale nagle poczułem jak ktoś chwycił mnie za ramię.
-O Harry, widzę nową laskę sobie znalazłeś. Dobra dupa. Ah, no tak, zapomniałem, że ty zawsze tylko takie ratowałeś. –usłyszałem znajomy głos, który od razu doprowadził mnie do złości. Odwróciłem się i zobaczyłem go.
-Czego chcesz!? –splunąłem przez zaciśniętą szczękę w jego stronę.
-Nie tak ostro. Kupę lat jak się nie widzieliśmy… -przerwałem mu chcąc jak najszybciej wrócić do Magg, nie wiedziałem co on znów kombinował.
-Odpierdol się od mojego życia i zostaw mnie w spokoju. -myślałem, że już nigdy go nie spotkam, ale jak widać myliłem się.
-Spokojnie stary. –poklepał mnie po plecach. –Nie będę ci przeszkadzał. Zajmij się lepiej swoją dziewczyną i… tym twoim bachorem. Nigdy nie wiadomo co się może wydarzyć. –uśmiechnął się chamsko w moją stronę i odszedł. Nie pozwolę mu zniszczyć mojego życia drugi raz. Teraz zacząłem biec. Chciałem już znaleźć się przy Magg i sprawdzić czy jest bezpieczna. Nie powinienem był zostawiać jej samej, ale Lateysha również nie mogła wracać sama o tej porze. Dotarłem do bloku i szybko wszedłem po schodach. Odkluczyłem nerwowo drzwi i pobiegłem do pokoju małej. Wszystko wyglądało w porządku. Ona smacznie spała, ale nagle spostrzegłem karteczkę, która leżała na półce obok jej łóżka. Spojrzałem na nią i poczułem jak robi mi się gorąco ze złości. „Dawno jej nie widziałem, jest jeszcze bardziej słodka niż była. ;) Co się z tobą dzieje Harry? Pamiętaj, aby zamykać okna. xx” Zgniotłem karteczkę i rzuciłem ją za siebie siadając na łóżku. Pocałowałem Maggie w policzek po czym oparłem łokcie o uda i chwyciłem się za głowę. Byłem tak nerwowy, że nie wiedziałem co zrobić. Szybko poszedłem do salonu i wyciągnąłem z kieszeni komórkę.
-Halo? –usłyszałem zaspany głos Lateyshy.
-Hej. Sprawdzałem tylko czy jesteś bezpieczna. Dobrej nocy.
-Okej? Tobie również. –zakończyłem połączenie i rzuciłem się na łóżko. Nie mogę pozwolić, aby wszyscy Ci ludzie zniszczyli moje życie po raz drugi. Relacja z Lateyshą wydają się idealne, ale tak na prawdę wciąż nie rozumiem, jak mogłem dać się ponieść emocją i zachowywać się normalnie. Nasz pocałunek był dla niej błędem. Dlaczego zrobiła to po raz trzeci? Z całej tej niewiadomej wkurzony ponownie wybrałem jej numer.
-Cześć, to znowu ja. Musimy porozmawiać...

***
10 komentarzy = Next
TT WIKK = @MeowWikk
TT ADD = @Im_Adaa
Ask Wikk : www.ask.fm/notoWikk
Jedzie ktoś na THIS IS US? : )
DZIĘKI WIELKIE za 1000 wyświetleń i 16 obs. <3

niedziela, 25 sierpnia 2013

3. Śpij dobrze.



-Aaa! Harry zostaw mnie! -z łóżka zerwał mnie nagły pisk należący do Maggie. Pośpiesznie wyskoczyłam z pościeli, a po drodze wsunęłam na bose stopy kapcie i ubrałam szlafrok równocześnie biegnąc do kuchni. Myślałam, że zastanie mnie tam widok krwi i innych strasznych rzeczy, ale się myliłam. No co? Nie mam pojęcia jaki do końca jest Harry. Lokowaty razem z małą obrzucali się mąką. Po kuchni walały się też inne składniki potrzebne do przyrządzenia naleśników. Zaśmiałam się głośno na ich widok i skrzyżowałam dłonie na klatce piersiowej. Ich wzrok został od razu skierowany  na mnie.
-Dzięki za zdemolowanie kuchni. -parsknęłam sarkastycznie podchodząc bliżej. W przeprosinach podsunęli mi pod nos talerz naleśników i syrop klonowy. Zamruczałam w zachwycie i szybko chwyciłam jedzenie siadając wygodnie przy stole. Przypomniałam sobie wczorajszy długi wieczór i rozmowę z Harrym, która była dość dziwna.
"-No cóż, robi się już późno, a jutro masz pracę, w sumie to ja też. -Harry przerwał ciszę swoim ochrypłym głosem. Od razu otrząsnęłam się ze swoich myśli i powoli skinęłam głową. Nie należałam do natrętnych osób, dlatego też nic nie odpowiedziałam . Przypomniało mi się, że odkąd położyliśmy małą spać i zaczęliśmy oglądać film, Lokers miał luźno zarzuconą dłoń na moich ramiona, co było niekomfortowe, ale mogłabym do tego przywyknąć... Wstałam ze swojego miejsca i położyłam na sofie świeżą pościel.
-Harry! Nie mogłeś zaczekać aż wyjdę!? -wydarłam się zaskoczona widokiem nagiej klatki piersiowej chłopaka, która była bardzo umięśniona. Wyszczerzył swoje zęby w uśmiech, jak zwykle, a jego oczy  zabłyszczały w panującym półmroku.
-Ci... chyba nie chcesz obudzić małej. -mruknął mi na ucho, nie wiedząc kiedy jego twarz od mojej dzieliły zaledwie milimetry. Cofnęłam się o krok, ale od razu zostałam przyciągnięta silną ręką do niego. Moje ręce położone na jego torsie nic nie pomagały, bo nie stanowiły dla chłopaka żadnego problemu. Wydałam z siebie odgłos niezadowolenia. To było bardzo niekomfortowe. Nigdy nie miałam żadnych bliższych kontaktów z chłopakami i nie wiedziałam jak się zachować. Zauważył mój niepokój i odsunął się ode mnie zdziwiony, wkładając za razem dłonie do kieszeni. Przeczesał niezdarnie loki, jak zawsze, bynajmniej robi to gdy przy nim jestem. Nie wiem czy  była to oznaka frustracji, czy czegoś innego. Gdy zaczynał ściągać spodnie szybko wycofałam się z pokoju.
-Poczekaj! Chciałem Cię tylko o coś zapytać. -nadal byłam odwrócona do niego plecami, bo nie wiedziałam, czy ma coś na sobie. -Nie zaczepił was nikt po drodze? -pokiwałam przecząco głową i gdy chciałam wychodzić przypomniało mi się coś. Tym razem spojrzałam gdzieś w dal, byleby nie spoglądać na niego, ale nie dało się długo unikać jego wzroku. Był piękny, dosłownie piękny. Faceci są przystojni, ale on był idealny. Miał wszystko to, czego potrzebował każdy chłopak i gdybym nie znała jego charakteru nazwałabym go aniołem. Uśmiechnął się nieśmiało w moją stronę. Podeszłam o kilka kroków bliżej, niepewna tego, jak zacząć dręczące mnie pytanie. Gdy miałam zamiar się odezwać, moje usta zostały brutalnie zamknięte przez jego malinowe wargi. Zaskoczona przez kilka sekund  zastygłam w miejscu, ale oddałam pocałunek. Właśnie w takim momencie cały wszechświat przestawał istnieć i nie liczyło się nic, prócz tego, co właśnie robiliśmy. Zarzuciłam dłonie na jego szyję, a potem na włosy ciągnąc lekko za końcówki. Po chwili nasze języki się połączyły. Jego ręce były dosłownie wszędzie. Na moich włosach, plecach, biodrach i na pośladkach. Przypadkowo jęknęłam w jego usta, a on uśmiechnął się triumfalnie. Szybko odsunęłam się od niego z poczuciem zażenowania. Jak mogłam pocałować w taki sposób chłopaka, którego ledwo znałam? Wybiegłam z salonu ze świadomością zrobienia z siebie idiotki, a w mojej głowie pojawiał się ciągle obraz Harrego stojącego w samych bokserkach w pokoju z nieśmiałym uśmiechem na twarzy i pożądaniem w oczach.
-Śpij dobrze. -zignorowałam jego głos.
 Niezapomnianych momentów w życiu jest mało, a ten z pewnością do nich należał. Nie tylko dlatego, że był to mój pierwszy PRAWDZIWY pocałunek. Byłam zła na samą siebie za to, że aż tak bardzo mi się to spodobało. On mi się spodobał, ale jaka normalna dziewczyna nie uważałaby go za przystojnego? Położyłam się obok małej na łóżku z uśmiechem na twarzy."
WYŁĄCZ
 Podczas gdy ja jadłam i rozmyślałam, oni posyłali sobie rozbawione spojrzenia i w milczeniu mi się przyglądali. Zaczęłam się wiercić na swoim miejscu nie wiedząc o co może im chodzić. Po długim czasie ignorowania natrętnych spojrzeń w końcu się odezwałam.
-No co?! -pisnęłam zirytowana. Oboje wybuchnęli głośniejszym śmiechem, a ja jeszcze bardziej przybrałam zdezorientowaną minę.
-Fajne piżamka. -stwierdził Harry. Zerknęłam w dół na moje kapcie w króliczki i różowy szlafrok w jeszcze większą ich ilość. Od razu poczułam fale gorąca oblewającą mnie od stóp do głów. Wybiegłam do sypialni zostawiając za sobą stłumione chichoty, ale wiocha i to jeszcze przy NIM! Z tego pośpiechu nawet nie zwróciłam uwagi na swój ubiór, bo nie ogarniałam. Od kilku lat mieszkam sama i nie byłam przyzwyczajona do niczyjego towarzystwa, dlatego w domu czułam się bardzo swobodnie. Zarzuciłam jakąś luźną bluzę, która zostawił u mnie kiedyś mój brat, wciągnęłam na nogi czarne leginsy i tym razem bez kapci przyszłam do nich. Mój wzrok był nadal utkwiony w podłodze. W pomieszczeniu zastałam tylko Hazze i prawie posprzątaną kuchnie.
-Gdzie Maggie? -spytałam odwróconego do mnie plecami chłopaka. Podskoczył zaskoczony, ale szybko przybrał ten swój irytujący wyraz twarzy połączony z uśmieszkiem.
-W toalecie. -oznajmił. -Niestety nie mamy za dużo czasu na zabawę. -mrugnął w moją stronę, a ja od razu zacisnęłam zęby. Jest taki niedojrzały.
-Świnia. -rzuciłam w niego ścierką i zaczęłam wycierać  blat. Jaki normalny ojciec zachowuje się tak, wiedząc, że jego dziecko jest pomieszczenie dalej? Oh, przecież on nie jest normalny.
-Lubisz to, mała. -przewróciłam oczami na jego komentarz i nie przerywałam swojej czynności. Bezczelny idiota. Może i lubię. Zachowywał się tak, jakby wczorajsze zdarzenie nie miało miejsca. Bolało, ale to było lepsze. Z pewnością zawiódł go  mój brak doświadczenia.
-Cokolwiek. -spojrzałam na zegarek i podskoczyłam ze zdziwienia. Zapomniałam, że dziś idę do pracy! -Powiedz Maggie, żeby ubrała kurtkę i buty, szybko! Zaraz musimy wychodzić do przedszkola. -pisnęłam przestraszona i pobiegłam szybko do łazienki umyć się, przebrać i pomalować. Wszystko zajęło mi ledwo dziesięć minut. Pobiegłam do tej dwójki, którzy czekali na mnie przy drzwiach. Przy wyjściu Harry posłał mi znaczący uśmiech, który zignorowałam zagadując do małej.

*

-Fajnie wczoraj było z Tobą i Harrym. -zagadała do  mnie Magg, gdy ubierałam jej płaszczyk. Uśmiechnęłam się zażenowana wspomnieniami wczorajszego wieczoru. Wiem, że ona nie wiem o tym, co się wydarzyło, dlatego nie miałam o co się martwić.
-Tak, było  miło. -rozpromieniłam się i podałam jej dłoń, aby ją złapała. Nienawidzę końca jesieni. Pogoda jest różna i niewiadomo, jak odpowiednio się na nią ubrać. Przy głównym wejściu przedszkola od razu uderzył we mnie zimny powiew wiatru, pod wpływem którego zadrżałam. Wędrowałyśmy o dziwo w ciszy, co było zadziwiające. Mała zawsze była przy mnie gadatliwa aż plątał jej się język. Po dłuższym milczeniu spojrzała z dołu na mnie z dużym uśmiechem na twarzy.
-Co jest?
-Wiem, co ty i Harry wczoraj robiliście. -zastygłam w miejscu zaskoczona.
-Skąd o tym wiesz? -zapytałam krztusząc się powietrzem i uciekając wzrokiem od jej rozbawionego spojrzenia.
-Mówił mi. Powiedział, że masz słodkie usta i jesteś śliczna. -uśmiechnęła się w moją stronę, a ja nie mogłam wykrztusić słowa. Opowiadał o mnie swojej córce? Mam nadzieje, że nie mówi  jej o każdej dziewczynie, z którą się całował. Małe dzieci szybko potrafią sobie zrobić nadzieję. -Fajnie, że jesteście parą. -dodała. CO?! Przykucnęłam przy niej.
-Słuchaj Maggie, czasem dorośli się całują, ale nie zawsze oznacza to, że są razem. -nie wiedziałam jak dobrać odpowiednie słowa. -To był błąd... bo Harry kocha Page, rozumiesz?
-Rozumiem. -bąknęła pod nosem puszczając moją dłoń i z zawiedzioną miną ruszając przed siebie. Nie chcąc jej denerwować ruszyłam za nią bijąc się z myślami.

**

Zapukałam do drzwi, które były zamknięte. Chciałam się upewnić czy ktoś jest mieszkaniu, bo Magg i tak nie posiada kluczy. Osoby, która je otworzyła spodziewałam się najmniej. Pusty plastik o imieniu Page stał przede mną w różowym szlafroku, spod którego wyskakiwały wielkie, sztuczne piersi odziane w stanik w panterkę. Zmieszałam się na jej widok.
-No? -zaczęła królowa sztuczności bawiąc się swoimi tipsami.
-Przyprowadziłam małą, bo Harry mnie o to prosił. -uśmiechnęła się do mnie sztucznie ciągnąc małą do mieszkania. -Dzięki, przekażę mojemu chłopakowi, że byłaś. -dała nacisk na słowo CHŁOPAKOWI i zatrzasnęła mi przed nosem drzwi, no milutka. Z zaciśniętymi pięściami zbiegłam pod schodach. Ma dziewczynę i całuje inną? Nie mam zamiaru być dla niego jakąś cholerną drugą opcją! Jak ja mogłam dać się mu pocałować. Kopnęłam jakąś  butelkę, jak najdalej o ścianę bloku i po chwili usłyszałam charakterystyczny trzask rozbicia się szkła. Poczułam na swoim ramieniu jakąś dłoń. Przemknęło mi przemyśl, że mógłby być to jeden z tutejszych meneli, który chce mnie zgwałcić, zabić i niewiadomo co jeszcze, ale było jeszcze gorzej.  To był Harry. No co? Przyciągnął mnie do swojego torsu wtulając mnie w siebie. Wszystkie złe emocje od razu  mnie opuściły. Odetchnęłam głęboko czując jego perfumy. Przytulałam się do osoby, przez którą jestem wściekła.
-Co się stało, mała? -wymamrotał w moje włosy. Wycofałam się spod jego dotyku w tył. On ma dziewczynę.
-Nic. -odparłam zdołowanym głosem. Wbił we mnie swoje spojrzenie.
-Kłamiesz. -odparł.
-No i nic Ci do tego. -wycedziłam przez zęby i wyminęłam go szybkim krokiem.
-Gdzie Maggie? -zapytał bardziej poważnie niż kiedykolwiek.
-W mieszkaniu. -rzuciłam za siebie przyśpieszając kroku i zostawiając w tyle zdezorientowanego chłopaka. Nie dam sobą pogrywać. Najgorsze jest to, że wybuch nadal pozostał tajemnicą.

***

Od tygodnia nie miałam żadnego kontaktu z Harrym. Odprowadzałam małą tylko przed blok. Chociaż wiedziałam, że od ostatniego spotkania lokowaty dowiedział się od Maggie o mojej rozmowie z Page. Podobno plastik dorobił sobie klucze do jego mieszkania chociaż dzień wcześniej on z nią zerwał. Nadal byłam zła, jak łatwo potrafił mną pogrywać.
-Lateysha! Otwórz te cholerne drzwi! -usłyszałam po raz setny krzyk Harrego zza drzwi.
-Idź sobie! -wydarłam się tak jak on w odpowiedzi.
-Nie pójdę dopóki mi nie otworzysz tych pierdolonych drzwi! Będę całą noc się wydzierał aż w końcu mnie wpuścisz! -no tego jeszcze brakowało, żeby moi sąsiedzi dzwonili w nocy po policję. Otworzyłam wściekle drzwi, prawie wyrywając je z zawiasów.
-Czego ty ode mnie chcesz Harry? -zbulwersowana obmierzyłam go wzrokiem. Co było takiego ważnego, żeby dobijać się nocą do mojego mieszkania. Złapał mocno moją talię i przycisnął swoje usta do moich, całując mnie z większą pasją i uczuciem niż poprzednio. Poczułam, jak moje nogi się pode mną uginają. Oderwał się ode mnie, ale w jego oczach zauważyłam coś na znak bólu.
-To też był błąd? -splunął wściekle w moją stronę i poprawiając loki zbiegł po schodach w dół. Dzięki Maggie.

*** 

Przepraszam, że taki krótki, ale połowa mi się wcześniej usunęła i straciłam chęć do pisania...
Znowu wybaczcie błędy, bo próbowałam się jak najszybciej wyrobić.
Możecie zauważyć, że dodałam playliste. Będziemy co jakiś czas z Add dodawać nowe piosenki.
10 komentarzy= next 
mój ask : www.ask.fm/notoWikk
mój twitter: @MeowWikk
twitter Ady: @Im_Adaa

piątek, 23 sierpnia 2013

2. Wiem więcej niż Ci się wydaje.

Godzina 19:37. Siedzę sama w starbucksie i patrzę w okno, pijąc kawę, którą niedawno zamówiłam. Dzisiejszy dzień w pracy strasznie mi się ciągnął. Na dodatek dobijała mnie jeszcze bardziej pogoda za oknem. Co chwilę można było usłyszeć stukot kropli o szkło. Nienawidzę deszczu, ale powoli się przyzwyczajam do tutejszej pogody, nie mam innego wyjścia. Ile mam jeszcze czekać!? Jestem tu już od 40 minut, bo przecież mieliśmy spotkać się o 19:00. Co on sobie myśli! Powinien chociaż mnie poinformować, że coś mu wypadło! Wystawił mnie. Chamsko, ale czego można się spodziewać po zakochanym w sobie kolesiu, którego ego jest wyższe od IQ?

"Muszę się z nim spotkać i dowiedzieć się wszystkiego o wybuchu, przed  którym mnie uratował, ale przecież jeśli zaproponuje spotkanie to będzie chciał wiedzieć z jakiego powodu. W sumie to mogłabym powiedzieć, że chodzi o Maggie. Tej sprawy też nie mogę tak zostawić. Muszę się dowiedzieć wszystkiego. Tak, wiem, jestem cholernie ciekawska.
-Umm… Witaj Harry. –zaczęłam zdenerwowana, nie miałam pojęcia co dalej mówić. Niby wiedziałam co powiedzieć, ale nagle straciłam pewność siebie.
-Z kim rozmawiam? –usłyszałam jego oschły głos. Serce miałam w gardle. Nie wiem czy to dla tego, że się boję, czy dlatego, że on tak na mnie działa.
-Tu Lateysha.
-Nie kojarzę. Kim pani jest?
-Przedszkolanką, zajmuję się twoją pańską córką. –powiedziałam, starając się brzmieć na bardziej pewną siebie.
-Hm. Córką… No dobrze. O co chodzi? –znowu ten oschły głos z lekką chrypką. Jak to możliwe, że mnie nie kojarzy?
-Chciałabym się umówić z tobą na spotkanie… -przerwał mi.
-Spotkanie? W jakim celu? –w jego głosie usłyszałam duże zdziwienie, ale także tak jakby zdenerwowanie.
-Tu chodzi o Maggie. Musimy o niej porozmawiać. –udało mi się. Już prawie koniec, tylko niech się zgodzi.
-Mhm.
-Pasuje ci jutro o 19 w Starbucksie niedaleko przedszkola? –zaproponowałam.
-Niech będzie. –odpowiedział i się rozłączył.
-Do zobaczenia. –powiedziałam ironicznie sama do siebie i odłożyłam telefon na nocny stolik."

-Do widzenia. –powiedziałam cicho i wyszłam z pomieszczenia. Byłam taka wściekła, że nie wiedziałam czy dobrze robię, ale jeśli on nie chce przyjść do mnie to ja przyjdę do niego. Kierowałam się w stronę tej strasznej ulicy, na której mieszka. Gdy już byłam blisko i minęłam masę przejść dla pieszych i skrzyżowań, przechodziłam obok małego sklepiku, przy którym siedziało kilku meneli. Nie zareagowałam na ich zaczepki, szłam przed siebie z zadartą głową i dotarłam na miejsce. Weszłam do bloku i poczułam ohydny zapach. Współczuje małej Meg, że musi tu mieszkać. Wczołgałam się po schodach i odnalazłam drzwi z numerem 17. Były niedomknięte, a w środku było słychać muzykę i różne hałasy. Weszłam do środka, nie wiedząc o tym wszystkim mam myśleć. Ominęłam kilku kolesi palących szlugi i dotarłam do salonu, gdzie przy wejściu zostałam oblana piwem.
-Co to do cholery!? –wydarłam się na gościa, który prawie płakał ze śmiechu, jak reszta ludzi dookoła.
-Upss, przepraszam mała, nie denerwuj się. Złość piękności szkodzi. –uśmiechnął się chamsko i próbował mnie objąć. Już miałam się na niego wydrzeć, ale poczułam jak ktoś mnie pociągnął. Stałam teraz za plecami Harrego i zobaczyłam jak uderza gościa w twarz. Ten chwycił się za bolący polik i wytarł krew spod nosa.
-Chodź za mną. –powiedział nie patrząc na mnie i wciągnął mnie do łazienki. –Trzeba cię wytrzeć… -przerwałam mu.
-Co!? –krzyknęłam.
-Chcę ci po prostu pomóc. –spojrzał się na mnie z pytającym spojrzeniem.
-W dupie mam to rozlane piwo! Nie przyszedłeś na nasze umówione, WAŻNE spotkanie, bo wolałeś zorganizować imprezę? –wydarłam się i odsunęłam od niego o pół kroku.
-Zapomniałem o spotkaniu.- bąknął pod nosem. Jego tęczówki były dziwnie rozświetlone, co oznaczało, że sam jest trochę wstawiony.
-To tyle? Tylko tyle masz do powiedzenia? –spojrzałam na niego z oburzeniem i wyszłam trzaskając drzwiami od łazienki. To co zauważyłam jeszcze bardziej mnie rozzłościło. W kącie korytarza siedziała mała Maggie i przyglądała się bawiącym się w najlepsze ludziom.
-Meg? Co ty tu robisz!? –podeszłam do niej i uklękłam, aby spojrzeć jej w oczy. Zauważyłam, że były załzawione.
-Czekam aż Harry po mnie przyjdzie. Kazał tu czekać. –odpowiedziała ze smutkiem. –Długo już go nie ma, bo goście mu przeszkodzili.
-Co do kurwy...-powiedziałam do siebie po cichu, aby nie usłyszała. Nie lubiłam kląć, a w szczególności przy małych dzieciach, chociaż nie zdziwiłabym się słysząc, że Harry przy niej klnie.  –Chodź, pójdziesz ze mną. –wzięłam małą na ręce i już miałam wychodzić, ale usłyszałam jak ktoś woła moje imię.
-Lateysha! Stój! –zauważyłam, że Harry przepycha się przez tłum i podbiega do mnie.
-Nie, zabieram ją. Jak mogłeś zostawić dziecko same w kącie! Musiała oglądać tych wszystkich ludzi. To już przesada. Najpierw zajmij się wszystkimi gośćmi, a dopiero wtedy oddam ci małą. –odpowiedziałam pewna siebie, wiedziałam, że nie powinnam tak robić, bo mógłby zadzwonić po policje, a wtedy nie skończyłoby się to dobrze, ale raczej by tego nie zrobił, bo mogliby odebrać mu prawa rodzicielskie.
-Nie powinnaś tego robić. Nie wolno ci! –krzyknął oburzony, a jego tęczówki zmieniły kolor na ciemniejszy.
-Aha? Mi nie wolno zapewnić jej opieki i bezpieczeństwa, ale Tobie wolno urządzać imprezy i narażać ją na niewiadomo co, tak? –splunęłam wściekle, wiedząc, że to co powiedziałam daje mi przewagę w naszej kłótni.
-Um… Dobrze. Zabierz ją stąd, ale uważajcie na siebie. Nie zatrzymujcie się nigdzie i z nikim nie rozmawiajcie. Za godzinę po nią przyjadę, okej? –powiedział niby spokojnie, ale w jego głosie można było usłyszeć, że trochę się denerwuje. Tak, bo z pewnością uda mu się ich wszystkich wywalić.
-Yhy. - odparłam nie dowierzając. Przecież nie zna mojego adresu. Spojrzał na mnie i przez chwilę nic nie mówił. 
-Wiem więcej niż ci się wydaje. –odpowiedział i zniknął z powrotem w tłumie nietrzeźwych ludzi. Co proszę? Zdanie, które wypowiedział zamurowało mnie, ale postanowiłam, że lepiej jak najszybciej stąd pójdę. Wyszłam z bloku i chwyciłam małą za rączkę.


-Harry jest fajny.- starała się mnie przekonać Magg po raz tysięczny. Spojrzałam na nią kątem oka, ale po chwili znowu wróciłam do robienia jajecznicy.
-Mhm.- mruknęłam pod nosem skupiając się na rozbijaniu jajek na rozgrzaną patelnię. 
-Lateysha! Słuchasz mnie?- zobaczyłam jej oburzoną minę i zaśmiałam się cicho pod nosem kręcąc głową.
-Posłuchaj - powiedziałam odwracając się do niej przodem i opierając dłonie na kuchennym blacie. - Rozumiem, że to twój tata i go kochasz, ale on jest dla Ciebie inny, bo jesteś jego córką. To, że my się za bardzo nie dogadujemy nic złego nie świadczy. Lubisz wszystkich w przedszkolu? -zapytałam sprytnie. Mała zaczęła dumać przez chwilę i w końcu się odezwała.
-Nie. -stwierdziła zgodnie z prawdą.
-A dlaczego? -spytałam drążąc temat, aby uzyskać oczekiwany efekt.
-Bo nie wszyscy są fajni. -wygięła usta w grymasie z pewnością wspominając incydent z Kate, która zamknęła ją w pokoju zabaw.
-No właśnie. Harry z pewnością też tak sądzi o mnie, a ja o nim i dlatego się nie dogadujemy. Rozumiesz? -pokiwała w odpowiedzi zawiedziona głową i usiadła na wysokim krzesełku, a ja z westchnięciem powróciłam do robienia jajecznicy. Magg, jak na swój wiek rozumie bardzo dużo, o wiele więcej niż przeciętne dzieci w jej wieku i to czyni ją wyjątkową. Z pewnością Harry chce ją wychować tak, aby już od małego jakoś sobie radziła i jak na razie jej to wychodzi. Kędzierzawy jest strasznie irytujący, mam małą nadzieje, że jednak nie będzie w stanie tutaj przyjść i jej zabrać. Nie mam pojęcia co się dzieje w tym mieszkaniu, a po nocach nie chcę wkraczać na tą ulice. Nałożyłam starannie jajecznice na talerze, a obok grzanki i postawiłam na stół razem z herbatą. Jedzenia wyszło mi trochę za dużo. Za bardzo skupiałam się na wywodach Maggie, więc wbiłam za dużo jajek na patelnie. Dziewczynka w ogóle się nie odzywała tylko jadła w skupieniu. Jest na mnie zła o to, że nie lubię Harrego? Nie potrafię jej w żaden inny sposób wytłumaczyć naszych relacji. Postanowiłam przez moment się nie odzywać i poczekać aż ona pierwsza coś powie. Jedyne czego się doczekałam, to dzwonek.
Odkluczyłam drzwi i oczywiście kogo tam ujrzałam? Prawdziwego Boga seksu. Moja twarz momentalnie spąsowiała, gdy dostrzegła niedbale zaczesane loki, rozpiętą koszule ukazującą wiele tatuaży i obcisłe jeansy. Chyba umarłam.
-Zamierzasz zrobić zdjęcie? -męski głos wyrwał mnie z transu. Zamrugałam kilkakrotnie i mentalnie przywaliłam sobie w twarz. Od dwóch minut skanowałam go od góry do dołu. Co za wstyd.
-Eee? -wybełkotałam, nie rozumiejąc o co mu chodzi. Całą klatkę schodową przepełnił jego donośny, gardłowy śmiech, który idealnie pasował do tego pięknego widoku.
-Od kilku minut obmierzasz mnie wzrokiem. Jak Ci się tak bardzo podoba to, co widzisz to zrób zdjęcie, mała. Zostanie na dłużej. -mrugnął do mnie i wyminął mnie z ironicznym uśmieszkiem. Dupek. Przystojny dupek. Zacisnęłam dłoń na klamce i zatrzasnęłam je jednym ruchem. Mam nadzieje, że nie zostanie na długo, bo nie dam rady wytrzymać.
Jednym susem znalazłam się w kuchni i widok, jaki mnie tam spotkał był totalnie uroczy. Chłopak pochylał się nad małą z widelcem w dłoni. Mówiłam już, że ma seksowne, długie palce? Dobra już się zamykam. Nakazywał małej otwierać buzie, a on sam udawał samolot lądując tam z jedzeniem. Zauroczyło mnie to. Widok oczywiście, a nie on. Wyszczerzyłam się do nich siadając na swoim miejscu i nakładając na nowy talerz jajecznicę dla niego. Podziękował pod nosem i zaczął jeść. Znacie takie momenty, gdy jesteście w jednym pomieszczeniu z kimś i panuje niezręczna cisza, bo nikt nie wie co powiedzieć? Ja tak.
-Udało Ci się ich wszystkich wywalić? -zaczęłam niepewnie temat kończąc swoje jedzenie i siadając wygodniej na krześle. Oderwał wzrok od talerza i spojrzał na mnie z błyskiem w oku. Momentalnie spuściłam wzrok. 
-Było ciężko, ale dałem radę. Nawet nie wiesz ile rzeczy potrafię zrobić. -wyszczerzył zęby w moją stronę, a ja poczerwieniałam. Przepraszam? Czy tylko mnie się wydaje, że w tym zdaniu był jakiś podtekst?
-Yh... um... no właśnie, nie wiem. Smakowało Maggie? -niezdarnie przeniosłam wrok na nią, bo od kilku sekund przyglądała nam się podejrzliwie. Posłała mi mały uśmiech i pokiwała głową.
-Dzięki za wszystko, będziemy się zbierać. -wstał od stołu dziwnym krokiem, a w mojej głowie od razu zapaliła się czerwona lampka.
-Czekaj! -krzyknęłam trochę za głośno. -jesteś pijany! Nie pozwolę Ci jechać z nią do domu w takim stanie.
-Kim ty jesteś? Moją matką? -splunął w moją stronę. Jego szczęka wyraźnie się zacisnęła, a ja od razu cofnęłam się o parę kroków.
-Nie, po prostu nie podoba mi się ten pomysł. Lepiej, żebyście przenocowali dzisiaj u mnie. -odparłam nieco ciszej, bo cała odwaga się ze mnie ulotniła. Spoglądałam, jak jego zaciśnięta szczęka się rozluźnia, a na jego ustach tworzy się mały uśmiech.
-Maggie idź może do salonu na telewizor, co? -mała skinęła i opuściła kuchnie. Zostałam z nim sama. Przerażona i bezbronna. Lokowaty podszedł do mnie pewniejszym krokiem i założył dłonie na mojej talii przybliżając twarz do ucha. Od razu cała się spięłam.
-Dobry pretekst, mała. Ale żeby tak przy dziecku? Tego się po Tobie nie spodziewałem. -szepnął niebezpiecznie blisko. Musnął pośpiesznie płatek mojego ucha i wycofał się w stronę salonu. CO TO BYŁO?!


###
Przepraszam za jakiekolwiek błędy, bo nie sprawdziłam. ;)
Następny będzie dłuższy. Liczę na chociażby 9 komentarzy!
http://ask.fm/notoWikk -mój ASK

TT:
Mój : @MeowWikk
Ady:  @Im_Adaa

czwartek, 1 sierpnia 2013

1. Mały atak serca.


Wstałam rano i poszłam do kuchni, aby zjeść śniadanie. Za pół godziny powinnam być w pracy. Wydarzenia z wczorajszego wieczoru cały czas siedziały mi w głowie. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Dlaczego wysadzili park? Dlaczego ten mężczyzna mi pomógł? Kim był zielonooki? Co miał z tym wszystkim wspólnego? Te pytania nie dawały mi spokoju. Może w pracy o wszystkim zapomnę. Wyszłam z domu i pojechałam autobusem do przedszkola. Uwielbiałam pracę z dziećmi. To sprawiało mi wielką przyjemność.
-Witaj Lateysha. Jak zawsze punktualnie. –powiedziała z uśmiechem dyrektorka placówki.
-Staram się. –odpowiedziałam zarumieniona.
-Dzisiaj dojdzie do nas jeszcze jedna dziewczynka. Zajmiesz się nią, dobrze? Musi się tu zadomowić i poznać rówieśników.
-Oczywiście pani dyrektor. –kobieta z uśmiechem odeszła do swojego biura, a ja czekałam w korytarzu na nową dziewczynkę. Dzieci, które przychodziły witały się ze mną mocno mnie ściskając. To miłe, że byłam przez nie lubiana.
-Cześć. Jestem Maggie i mam 5 lat. Harry kazał mi tu przyjść –powiedziała słodka dziewczynka w różowym płaszczyku sprowadzając mnie na ziemię  i podeszła żeby mnie przytulić. Tak jak większość dzieciaków jeszcze sepleniła raz po raz.
-Witaj kochanie. Mam nadzieję, że ci się tu spodoba. –uśmiechnęłam się i zaczęłam ściągać jej płaszczyk. Pokazałam jej szafkę, która od dziś należy do niej i zaprowadziłam ją do Sali, gdzie bawiła się reszta dzieci. Po raz kolejny mnie przytuliła i pobiegła do półki z lalkami. Zaraz potem mnie zawołała.
-O co chodzi? –spytałam z uśmiechem.
-Pobaw się ze mną. –powiedziała i przytuliła mnie.
-Maggie, popatrz ile tu dziewczynek w twoim wieku. Na pewno któraś będzie chciała się z tobą pobawić.
-Ale ja nie chcę z nimi, ja chcę z tobą. –uśmiechnęła się i podała mi lalkę.

Cały czas musiałam zajmować się Maggie. Nie chciała nawiązywać żadnych kontaktów z rówieśnikami. Zachowywała się jakby bała się, że ją zostawię. Muszę koniecznie porozmawiać z jej rodzicami. Coś tu jest nie tak. Zastanawia mnie również zdanie, które wypowiedziała zaraz po przyjściu tutaj „Miałam przyjść tu, bo Harry powiedział, że od dzisiaj chyba ty się mną zaopiekujesz, prawda?”. Kim mógł być Harry…

-Lateysha! –usłyszałam wołanie pani dyrektor.
-Słucham?
-Czy wszystkie dzieci zostały już odebrane?
-Nie, Maggie nadal tu jest. Siedzi w łazience. –odpowiedziałam spokojnie.
-Więc nie masz wyjścia, musisz tu z nią zostać i poczekać aż ktoś ją odbierze. –powiedziała i szybkim krokiem wyszła z budynku. Schowałam głowę w ręce, byłam już trochę zmęczona, potrzebowałam odpoczynku, a jeszcze musiałam zostać dłużej w pracy. Nagle poczułam lekkie szturchnięcie w ramię.
-Pobawimy się jeszcze? –zapytała ze słodkim uśmieszkiem.
-Chętnie Meg, ale mam pytanie. Czy wiesz może kto po ciebie przyjdzie?
-Harry obiecał, że jak załatwi wszystkie sprawy to odbierze mnie i pójdziemy na lody. –odpowiedziała i pociągnęła mnie za rękę w stronę zabawek.
-A możesz mi powiedzieć kto to Harry? –przykucnęłam przy niej i z uśmiechem czekałam na odpowiedź.
-Harry to…
-Maggie! Już jestem! –zza drzwi usłyszałyśmy męski głos.
-Jeeeesteś! –krzyknęła i podbiegła w stronę mężczyzny mocno go ściskając. On odwzajemniając uścisk uśmiechnął się w moją stronę.
-Przepraszam, że tak długo, miałem parę spraw do załatwienia. –podszedł bliżej.
-Nic się nie stało. Maggi to bardzo fajna dziewczyna i dobrze się dogadujemy. –uśmiechnęłam się najpierw w stronę chłopaka, a następnie dziewczynki. Widząc go dostałam małego ataku serca. Z bliska był jeszcze przystojniejszy. O mamo, wcale, a wcale się nie denerwuje. Zaschło mi w gardle i szybko odchrząknęłam splatając swoje drżące dłonie. Uśmiech na jego twarzy znacznie się powiększył i teraz widziałam jego idealnie białe zęby. Przyłapał mnie na przyglądaniu się i od razu mentalnie palnęłam się w głowę w swoich myślach. Głupia, głupia, głupia…
-Cieszę się. Do zobaczenia jutro. –powiedział i wziął małą na ręce, po chwili zniknęli za drzwiami. Niestety nie zdążyłam dowiedzieć się kim jest dla niej HARRY. Jeśli byłby jej ojcem to czemu mówiłaby do niego po imieniu… Dziwna sprawa. Przynajmniej wiem, że jest cholernie seksowny i o mało nie doprowadził mnie do zawału. Zakluczyłam nieporadnie przedszkole, bo ręce nadal niemiłosiernie drżały  i poszłam w stronę domu.

Z kubkiem kakao usiadłam na kanapie. Gdyby nie wczoraj, pewnie siedziałabym już w parku. Chciałabym znaleźć tego mężczyznę, który mnie uratował, ale nawet nie mam jak… Pamiętam tylko jego spokojny i miękki głos oraz zielone tęczówki. STOP. Nie wiem dlaczego, ale w tej chwili wyobraziłam sobie tajemniczego Harrego. Dlaczego? Jego głos… Oczy… Mam prawie stuprocentową pewność, że to on. Nie wierzę, aby jego tęczówki nie były tymi, którymi widziałam wczoraj. Jeszcze nie wiem, jak to od niego wyciągnę, ale zrobię wszystko żeby się dowiedzieć.


-Lateysha! -usłyszałam pisk dziewczynki, która okazała się Maggie. Uśmiechnęłam się na jej widok i zachichotałam z tego, jak wymówiła moje imię „Latisa”. To takie słodkie, gdy małe dzieci seplenią. Mała stała z zarumienionymi policzkami od chłodu i pomachała w moją stronę. Spojrzałam za nią, na główny dziedziniec placówki. Nie dostrzegłam tam nikogo, z kim mogłaby przyjść. Przykucnęłam przy niej.
-Cześć kochanie, a mogłabyś mi powiedzieć, kto Cię przyprowadził dziś do przedszkola? -spytałam uprzejmie i z troską, jak zawsze przy rozmowie z maluchami. Zrobiła dzióbek rozmyślając, czy może to zrobić.
-Przyszłam sama. -stwierdziła dumnie, a na jej buzi znów wkradł się uśmiech. Jednak mi nie było do śmiechu. Nie do pomyślenia jest to, aby pięcioletnie dziecko chodziło samo do przedszkola. 
-Yhym…no dobrze. To idź pobaw się z innymi, a ja pójdę załatwić kilka spraw, ok? -popchnęłam ją zachęcająco do Sali, ale ona się zatrzymała widząc inne dzieci, chyba ma problem  z nieufnością. Odkąd tu pracuję często widzę, jak dzieci borykając się z nieśmiałością w stosunku do rówieśników, ale w końcu musi się przyzwyczaić.  Nogi zaczęły mnie strasznie boleć od ciągłego kucania, ale nie dawałam za wygraną.- Nie bój się, wszyscy Cię tu polubią i się z Tobą pobawią, no dalej.- posłałam jej pokrzepiający uśmiech. Magg wydaje się taką śmiałą dziewczynką, ale jak się okazuje tylko w kierunku dorosłych.
-Ale przyjdziesz? -przystanęłam na jej pełny nadziei głos i stanowczo pokiwałam głową  na tak, a ona się rozpromieniła i pobiegła do reszty dzieci. Znałam swoje zamiary i przed pójściem tam zahaczyłam o kuchnię robiąc dwie filiżanki zielonej herbaty.


Zapukałam cicho w mahoniowe drzwi dyrektorki placówki. Uprzejmy głos dał mi znak zgody na wejście i od razu je pchnęłam, starając się nie rozlać herbaty.
-Dzień dobry, pani dyrektor. -uśmiechnęłam się stawiając przy okazji tacę na potężnym biurku. Podziękowała mi za napój i założyła na nos okulary wtapiając swoją drobną posturę w dość dużych rozmiarów fotel.
-Witaj Lateysha, co Cię tu sprowadza? Nie masz teraz zmiany? -upiła łyk herbaty. Uwielbiałam atmosferę w jej biurze. Wszystko wydawało się takie stare, ale z wdziękiem i przede wszystkim panował tu spokój oraz harmonia. Każdy detal wczuwał się w klasyczny wystrój, powodując przytulne uczucie, jak w domu u mojej nieżyjącej już babci.
Odrzuciłam wszystkie myśli i postanowiłam od razu przystąpić do działania.
-Nie, nie. Aktualnie Tessa zajmuję się dzieciakami. Przyszłam do pani z pewną dość istotną sprawą. -powiedziałam zgodnie z prawdą.
-A więc słucham. -uśmiechnęła się promiennie karząc mi usiąść na jednym z oliwkowych foteli.
-Wczoraj, gdy do mojej grupy dołączyła Maggie pod koniec dnia musiałam zostać dłużej, bo czekaliśmy na jej… opiekuna, czego z resztą jest pani świadoma. Oczywiście nie przeszkadzało mi to, bo od razu się polubiłyśmy. Natomiast drugą, niepokojącą mnie sprawą jest fakt, że mała przychodzi do przedszkola sama. -dyrektora zmarszczyła brwi.- Nie spodobało mi się to, bo oczywiście nasi podopieczni są jeszcze za mali, aby  przychodzili tu sami. Magg, jak na razie, ufa mi najbardziej, bo jest tu od niedawna. Chciałabym prosić Panią- jeśli to możliwe -o adres do jej domu. Chcę zbadać tą sprawę, jak na razie osobiście. Może dam radę przemówić do rozumu jej opiekunowi bez większych interwencji. -oh, jak ja nienawidzę mówić tak formalnie. Dopiłam do końca moją herbatę i w skupieniu czekałam na opinię Pani dyrektor. Oparła się o swój fotel i westchnęła.
-No cóż, w naszym przedszkolu taki przypadek jeszcze nie miał miejsca, ale rozumiem Twoje zmartwienie. My również chcemy, aby dzieci czuły się bezpiecznie tutaj, jak i poza placówką. -mówiąc to, odwróciła się do komody grzebiąc w pliku papierów.- Gdzieś to powinno być.- wymruczała pod nosem. -O, tutaj. -podała mi kartkę z adresem i danymi.
-Harry Styles… -bąknęłam pod nosem zafascynowana.
-Co proszę?
-Nie, nic. -uśmiechnęłam się nerwowo i wstałam z fotela. -Dziękuje bardzo, postaram się zrobić wszystko, co możliwe, aby wyjaśnić sprawę. Z uśmiechem opuściłam pokój i powróciłam na salę pomóc Tessie oraz pobawić się z Maggie.


-Dlaczego nie zaczekamy na Harrego? -dopytywała się mała tłumiąc głos w swoim grubym, puchowym szaliku. Wyszłyśmy z przedszkola o pół godziny za wcześnie, a on z pewnością i tak  by się spóźnił.
-Ponieważ muszę omówić z nim parę spraw. -chwyciłam jej rączkę i powędrowałyśmy w stronę podanego mi adresu. Kojarzyłam tą ulicę i z tego co słyszałam z pewnością nie była dobrym otoczeniem dla małego dziecka. Sama myśl o tym miejscu przyprawia mnie o dreszcze, a co dopiero pojawienie się tam. Droga nie była długa, ale uważnie obserwowałam co mijamy. W okolicy znajdowała się masa ,skrzyżowań i przystanków, czyli ciągły ruch, a z tym wiąże się wiele wypadków. To nie tak, że jestem jakąś pesymistką, wiesz? Po prostu myślę realnie i bez względu na to, jak inteligenta na swój wiek jest Maggie, to myślę realnie obserwując to wszystko z boku. Jestem świadoma tego, co może się zdarzyć przez zwykły przypadek. Nim się obejrzałam weszłyśmy do bloku. Minęłyśmy kilka meneli. Jak można tu mieszkać? W Londynie znajdzie się milion miejsc, w których z pewnością panują wiele lepsze warunki niż w tym miejscu. Od razu zaatakowała mnie gęsia skóra i strach, natomiast mała po prostu szła obok, z pewnością była przyzwyczajona do tego miejsca.
-To tu. -uśmiechnęła się, stając przed drzwiami z numerem 17,a przed tym zwinnie przebiegła po schodach. Odwzajemniłam uśmiech, tylko że mój był trochę słaby. Szarpnęła klamkę, ale drzwi były zamknięte. Nacisnęłam na dzwonek, do którego by nie dosięgnęła. Nie działał, świetnie. Zapukałam energicznie i wsłuchiwałam się w głąb mieszkania czy ktoś zamierza otworzyć. Staliśmy tak z dwie minuty i nic. Spojrzałam na nią, a ona tylko wzruszyła ramionami.
-Pewnie jest z Page. -stwierdziła przewracając oczami. Page? Kto to może być? Tym razem zapukała Maggie swoją małą piąstką.
-Jezu już idę! -krzyknął ochrypły głos otwierając drzwi i nagle cała klatka się rozjaśniła. Zdecydowanie był piękny, jak anioł, ale z zachowaniem gorzej. -O Maggie już jesteś?- spojrzał z dużym zaskoczeniem na nią, a potem przeniósł na mnie wzrok i jego zmarszczka pomiędzy brwiami się zwiększyła.
-Dz-Dzień Dobry. -odchrząknęłam niezręcznie. Boże ogarnij się dziewczyno. -Odprowadziłam Maggie, bo zaniepokoiło mnie, że pozwala Pan dziecku chodzić samemu do przedszkola. -oznajmiłam wyniosłym tonem, ale szybko schowałam poczerwieniałą twarz za włosami, zauważając jego ubiór- miał na sobie tylko czarne bokserki, czemu tu jest tak gorąco? Powachlowałam się dłonią, aby oznajmić, że moje rumieńce były od panującej duchoty, ale nawet ja tego nie kupiłam. Mała przemknęła pod jego ramieniem wyczuwając konfrontacje. Też to poczułam, widząc jak jego zdezorientowanie zmienia się na wściekłość.
-Dzień Dobry. -burknął skonsternowany.- to chyba moja sprawa co robię z moim dzieckiem, nie sądzisz? -O, jak miło… już przeszliśmy na TY.
-Niestety nie, dopóki Maggie uczęszcza do naszej placówki i również do mojej grupy mam prawo zapewnić jej bezpieczeństwo.
-Kochanie, kto to jest? -usłyszałam jakiś damski głos znad jego nagiego ramienia.  Z Pewnością to słynna Page. Zamknęłam usta w wąską linię, niepotrzebnie się wtrącałam!
-Nikt ważny. -wymruczał w jej stronę. -Wracaj do łóżka. -rozkazał. Kobieta raczej się nie opierała, bo mruknęła w jego stronę, jak kot i wróciła tanecznym krokiem- chyba- do sypialni. Jezu, co za patologia.
-Radziłbym Ci zająć się sobą i nie wpierdalać w czyjeś życie, bo nie zawsze to może mieć szczęśliwe zakończenie. -jego głos lekko się uniósł, a drzwi trzasnęły przed moim nosem, milutki. Wściekła ruszyłam szybkim krokiem do wyjścia nie zwracając uwagi na tych menelów. Co ten palant sobie wyobraża?! Myśli, że jak jest przystojny to może sobie od tak wszystkich olewać? Mam dla niego miłą informację, czy tego chce, czy nie. Od jutra ten cham się mnie tak łatwo nie pozbędzie.


***
Cześć, tu Wikk :) Więc mamy już pierwszy rozdział i niezmiernie się cieszę, że mamy już kilku czytelników  -W tym stałych.  Sorry za błędy, poprawiłam częściowo, a resztę edytuje Ada xD
Nasze Aski i TT:
http://ask.fm/Adaa24
http://ask.fm/notoWikk
@MeowWikk
@Im_adaa
Przy okazji wpadnijcie na mojego bloga :
www.purityandtimidity.blogspot.com < 3